Pewnego
pięknego dnia jadąc do pracy niespodziewanie zadzwonił telefon. To była moja
żona:
- "Ej,
wyszła dzisiaj nowa książka - Dziennik 29, podobno jest super!" - jej głos
aż drżał z podekscytowania.
- "Fajnie..."
- zakląłem pod nosem. Jak coś jest super to na bank dostanę to do recenzji.
Czyli dzisiaj nici z Xboxa.
- "To
szykuj się na rozwiązywanie zagadek!' - zakomenderowała radośnie.
Zaraz, ale
jak to "zagadek" ? To co to jest za dziennik ?
Wkrótce
miałem się o tym przekonać...
Kawa na ławę
- "Dziennik 29" jest zbiorem najróżniejszej maści zagadek. Nie kupicie jej dla
rozbudowanej fabuły, ta praktycznie nie istnieje (nie licząc kilku zdań na
okładce) - większych emocji dostarczy Wam czytanie wstępu do niniejszej
recenzji. Nie przeszkadzało mi to jednak ani trochę - wszak zaopatrzyłem się w
to dzieło w jednym tylko celu - by wysilać mózgownicę. A w tym aspekcie książka
sprawdza się bardzo dobrze. Wspólnie z żoną przebrnęliśmy przez wszystkie
zagadki (w ilości sztuk 63) i nasze wrażenia były zdecydowanie pozytywne. Jak
to wygląda ? Na każdej kartce znajdziemy zagadkę, a obok niej link w postaci
kodu QR do strony, na której musimy wpisać odpowiedź. W zamian za odpowiedź
dostajemy klucz. Klucze przydają się przy rozwiązywaniu dalszych zagadek - ich
pomijanie nie jest wskazane. Prawda, że proste ? Właściwie, to nie za bardzo -
stopień trudności określiłbym jako dość wysoki, wymuszający kombinowanie jak
koń pod górkę - co oceniam jak najbardziej na plus. Zagadki określiłbym jako
"abstrakcyjno-kreatywne", wymuszające operowanie na wielu dziedzinach
wiedzy jednocześnie - nie chcę psuć nikomu zabawy i zachęcam do samodzielnego zapoznania
się z nimi. Nie raz i nie dwa spędziliśmy sporą część wieczoru rozmyślając nad
kilkoma co bardziej wymagającymi zadaniami, a występujący przy tym syndrom
"jeszcze jednej zagadki" stanowi największą siłę "Dziennika".
Z drugiej jednak strony poziom zagadek jako całości jest dość nierówny,
niektóre mogą wydać się zbyt banalne, inne z kolei tak nam zajdą za skórę, że
będziemy wręcz zmuszeni skorzystać z podpowiedzi (taka opcja również znajduje
się na stronie). Zatem jeśli nie jesteś gapami karmiony - poziom frustracji
będzie rósł bardzo szybko.
Podsumowując,
zachęcam do zapoznania się z "Dziennikiem 29" - pozycja wydaje się
być stworzona dla wielbicieli Escape Room'ów, Alberta Einsteina i Tadeusza
Sznuka. Tym bardziej polecam rozwiązywanie łamigłówek wspólnie z drugą połówką
- podwaja to radość z zabawy a jednocześnie pozwala jasno określić, kto jest mózgiem tej operacji, a kto jedynie
fizyczniakiem od brudnej roboty (bo przecież ktoś musi zapisywać rozwiązania
ołówkiem). To by było na tyle, wracam do mycia garów.
Komentarze
Prześlij komentarz