Od ładnych kilku lat filmy
„superbohaterskie” świętują szczyty popularności. Przede
wszystkim jest to zasługa produkcji ze stajni Marvela. Praktycznie
każdy ich film odnosi sukces i stoi na całkiem niezłym poziomie,
co jeszcze bardziej nakręca tą karuzelę. Nawet mimo pojedynczych
wpadek, widownia nadal wierzy i ufa, że kolejne produkcje ich nie
zawiodą. Przyznam się, że sam należę do tej grupy. Jednak gdy
usłyszałem o najnowszej produkcji Marvela – Kapitan Marvel,
miałem pewne obawy. Jakoś ta postać zupełnie nie pasowała mi
do wcześniej już poznanych z tego uniwersum. Miałem rację, czy
może się myliłem?
Muszę powiedzieć, a nawet
piszę to z wielką radością, że moje obawy okazały się
bezpodstawne. Historia przedstawiona w filmie, mimo, że momentami
przewidywalna, potrafi wciągnąć i zaciekawić. Rzekłbym wręcz,
że to jeden z lepszych filmów wprowadzających nowych bohaterów
do uniwersum Marvela. Widać, że Brie Larson dobrze wczuła się w
rolę, dzięki czemu od samego początku odgrywana przez nią postać
wzbudza zainteresowanie i z chęcią poznajemy jej dalsze losy. Nawet
mimo stałego schematu „wprowadzenie z akcją – przegadany środek
– zakończenie epicką walką” czuć tu powiew świeżości.
W filmie poznajemy Vers.
Jest to kobieta obdarzona ogromną mocą, która walczy u boku rasy
Kree. W wyniku zdarzeń podczas jednej z misji trafia na Ziemię,
gdzie stara się kontynuować swoją misję oraz poznaje prawdę o
swojej przeszłości. No właśnie, przeszłość Vers. Dzięki
retrospekcjom z życia głównej bohaterki, fabuła otrzymuje wiele
kolorytu, film nie jest, aż tak bardzo schematyczny
oraz potrafi jeszcze bardziej wciągnąć widza. W międzyczasie
poznajemy również młodego Fury'ego. Samuel L. Jackson jak zwykle
dał aktorski popis, przedstawiając znaną już postać w zupełnie
inny, żartobliwy sposób. Również postaci drugoplanowe wypadają bardzo dobrze, dzięki czemu film ogląda się z przyjemnością. Uważam, że grę aktorską można zaliczyć jako plus tej produkcji.
Filmy Marvela przyzwyczaiły
już nas do wysokiego poziomu technicznego. Efekty CGI robią
wrażenie, choć nie obyło się bez kilku wpadek podczas których
efekty wyglądały sztucznie. Na szczęście tych słabych momentów
nie zliczymy zbyt wiele. Szczególnie dobrze wyszły sceny walki. Co prawda nie mamy ich tyle co w poprzednich produkcjach, jednak ich jakość rekompensuje nam to.
Nieodzowną częścią filmów Marvela jest
… humor. I tutaj nie mamy co narzekać. Żartobliwe wstawki tak jak
w poprzednich produkcjach są wstawione w idealnym momencie,
perfekcyjnie rozluźniając atmosferę. Wydaje mi się, że pod tym
względem Kapitan Marvel możemy przyrównywać nawet do Strażników
Galaktyki, co wydaje mi się, że jest dobrą rekomendacją.
Mimo, że jest to już
dwudziesty pierwszy film z serii Marvela, nawiązań do poprzedników
jest niewiele. Jest to dobry manewr, który umożliwia wprowadzenie
nowych odbiorców w uniwersum. Na filmie będą bawić się zarówno
starzy fani marvelowskich produkcji, jak i osoby, które nie wiedzą
o nich zbyt wiele. Ciekawa historia, dobrze zagrane postaci, niezłe
efekty specjalne a do tego świetny humor sprawiają, że Kapitan Marvel zachęca widza, a czas
spędzony na seansie nie będzie stracony.
Komentarze
Prześlij komentarz