Ty (2018-) 1 sezon
Gatunek: dramat
Produkcja: USA
Premiera: 9 września 2018 (świat)
Źródło zdjęcia: Netflix
Sporo osób polecało mi serial "Ty" na platformie
Netflix. Nie trzeba mnie długo namawiać do oglądania, jestem miłośniczką
dobrego "tasiemca" :) Ową
propozycję pochłonęłam w jeden dzień. Czy zapamiętam na długo przedstawioną tam
historię? Zaraz w skrócie powiem Wam jakie są moje odczucia.
Sama fabuła działa jak magnes. Menadżer księgarni Joe, po wielu przejściach w
swoim życiu, poznaje piękną, młodziutką i wydawać by się mogło skromną pisarkę
Beck. Jak to w serialach bywa zakochują się w sobie. Miłość jednak ma tutaj
wiele twarzy. Każde oblicze zaś zaskakuje i przesyca pesymizmem i psychozą. W
tym wszystkim ukazano ewidentne bagno jakim są media społecznościowe.
Znajdziesz tam wszystko, o wszystkich i o każdej porze. Joe śledzi wirtualny
świat nazbyt skrupulatnie, tylko po to, by zbliżyć się do poznanej dziewczyny i
opanować ją w całości. Tak rodzi się w nim obsesja. Obsesja naprawdę konkretna.
Jest w stanie zrobić wszystko, dosłownie wszystko, by stać się księciem dla
wybranki, by wzbudzić w niej odpowiednie uczucia. Ciekawe prawda?
Dodatkiem w serialu okazał się motyw książek, który pojawia się naprawdę
często. Wpleciony jest on smacznie i inteligentnie. Z wielką chęcią śledziłam
tytuły książek, które pojawiały się na ekranie. Ich widok też zaspokaja moje
pragnienia. Motyw ten przedstawiony jest naprawdę zgrabnie.
Sporym atutem całej produkcji są bohaterowie i sposób w jaki są wykreowani.
Mimo szybko płynącej akcji poznajemy ich charaktery dokładnie. Naturalnie
wgłębiamy się w ich psychikę - dość skomplikowaną i straszną. To dramat w całej
okazałości. Każda scena daje do zrozumienia, że gdzieś za rogiem czai się spora
dawka chorej psychozy. Może momentami jest tego zbyt dużo, a naiwność głównej
bohaterki potrafi nieźle zdenerwować, to ogląda się to dobrze. Jedyne co może
delikatnie przesoliło sprawę, to fakt, że większość bohaterów opiera się na
naprawdę sztucznych i płytkich wartościach. Zniszczyła ich przeszłość, to fakt,
ale teraźniejszość też można zmienić, chociaż w minimalny sposób. Może za dużo
tutaj zniszczenia i chorych akcji.
Całość oceniam naprawdę dobrze. Lubię filmy, które całkowicie wciągają do
swojego świata i zmuszają wręcz do włączenia kolejnego odcinka. Nie sądzę
jednak, że zapamiętam tę produkcję na długo. Zamierzam zajrzeć do powieści
Caroline Kepnes, na podstawie której powstał serial. Może wtedy zagłębię się w
tematyce na dłużej. Dodam jeszcze na koniec, że Penn Badgley i Elizabeth Lail
wcielili się w swoje role naprawdę dobrze.
Komentarze
Prześlij komentarz