Jest, w końcu mamy to - Labirynt Słów od Czech Games Edition
dotarł do nas, mamy więc okazję sprawdzić
tą grę w praniu. Przyznam szczerze, że z zainteresowaniem obserwowałem
pojawienie się kolejnej gry od naszych ulubieńców z CGE. W końcu po "Alchemikach"
i "Cywilizacji" oczekiwania miałem ogromne, zwłaszcza, że mechanika
najnowszej gry miała mieć sporo wspólnego z "Tajniakami" - czyli
szykował się niezły ubaw. Cóż, grę już testowałem (niestety sesja była krótka -
kogoś rozbolał brzuch ze śmiechu czy coś, musieliśmy przerwać), przejdźmy zatem
do rzeczy.
Aha, prawdopodobnie pierwsza
recenzja w Polsce - to brzmi dumnie.
Gra jest tak naprawdę odmianą "Taboo", w którym
sami określamy zakazane słowa. W zabawie uczestniczą dwie drużyny - wybierają one
co rundę po jednej osobie, która otrzymuje wylosowane uprzednio słowo, na które
próbuje nakierować pozostałych. Jest jeden warunek - nie można wymówić słów-pułapek
zapisanych przez przeciwników. Taka mechanika "elastycznego taboo"
sprawdza się świetnie, a ubaw może udzielić się tak bardzo, iż swoim śmiechem
zawstydzisz Hienę Henryka ze znanego skądinąd dyskontowego gangu.
W praktyce wygląda to mniej więcej tak:
- Dobra,
mamy takie pułapki, że nawet gapa z kulawą nogą się nie prześlizgnie. Czas
start, spróbuj szczęścia!
- Hmm,
yyyy... eee... Pole... zielone... dużo... i wysoko!
- Skubany,
dobry jest...
- Dobra,
podaję hasło: okoń ?
- Niestety
nie, chodziło o sad...
(Śmiechom
nie było końca, wszyscy się śmiali i
dokazywali.)
Prawdą jest,
że do tego typu gry wystarczyłoby kilka kartek papieru i długopisów, ale twórcy
postarali się troszeczkę urozmaicić zabawę. W pudełku znajdziemy kilkadziesiąt
kart z hasłami do losowania (łącznie 800 słów - wystarczająco),
kafelki-komnaty, z których tworzymy liniową planszę do gry (domyślnie 5 komnat,
maksymalnie 7 - możliwość wydłużenia zabawy, a jakże), karty z potworami
(wybieramy jednego, który w ostatniej komnacie pełni rolę "bossa")
oraz karty z klątwami (słowne utrudnienia). Z tymi dodatkowymi elementami jest
o tyle ciekawie, że każde poprawnie odgadnięte hasło przesuwa naszą drużynę o
jedną komnatę do przodu, ale pozwala też przeciwnej drużynie na zapisanie
większej ilości słów-pułapek w kolejnej rundzie. Dodajmy do tego fakt, że w
niektórych komnatach czekają na nas wspomniane klątwy (losowe utrudnienia w
postaci np. ograniczenia podpowiedzi do rzeczowników lub konieczności
podpowiadania "na jednym wdechu"), a na samym końcu przygody umieśćmy
potwora, który ograniczy nam podpowiedzi do 5 słów - i nagle z wesołej
"party game" robi sie rasowy "dungeon crawler". Ogólnie
rzecz biorąc wszystkie kartonowe elementy spełniają swoje zadanie, ciesząc oko
kreskówkowymi postaciami - najważniejsze, że dali temperówkę, bo tutaj bez
sprawnego ołówka ani rusz. Cała rozgrywka (8 rund) zamyka się w 30-40 minutach,
a prostota zasad i ich bezproblemowe opanowanie przez nowicjuszy stanowią
dodatkowy atut, czyniąc z "Labiryntu słów" pozycję obowiązkową dla
planszówkowych imprezowiczów, w dowolnym gronie i o każdej porze.
Komentarze
Prześlij komentarz