grafika: spidersweb.pl
Najnowszy Spider-Man przedstawia nam
losy Petera Parkera po wydarzeniach z Avengers: Endgame. Świat jest
w żałobie po utracie Iron Mana, swojego obrońcy i bohatera. Parker
stracił jeszcze więcej, swojego mentora. Jest zmęczony ostatnimi
wydarzeniami, odpowiedzialnością, chce odpocząć i zająć się
swoim życiem. Świetną okazją staje się klasowa wycieczka do
Europy. Jednak na drodze do upragnionego wypoczynku staje Nick Fury,
Mysterio i grono niszczycielskich Żywiołaków. No cóż, jak widać
w życiu Spider-Mana nie może być nudno.
I nie jest! „Daleko od domu”
pochłonął mnie całkowicie i to nawet mimo tego, że w pierwszej
części filmu akcji jest niewiele. Mamy za to ukazanie rozterek
głównego bohatera, próbę powrotu do normalności i pogodzenia
swojej podwójnej roli. Roli chłopaka, który nie potrafi poradzić
sobie nawet w najprostszych życiowych sprawach oraz roli
superbohatera. Całość przedstawiona jest naprawdę świetnie i
nawet wątek romantyczny w postaci specyficznej relacji Petera i MJ
jest atutem tego filmu. W późniejszej fazie dochodzi wątek
Mysterio i Żywiołaków. Jest on naprawdę ciekawy, okraszony sporą
ilością akcji i świetnych efektów specjalnych. Walki, niszczone
budynki czy akrobacje naprawdę robią wrażenie i przyjemnie się je
ogląda. Zaś co do postaci Mysterio to jest ona bardzo dobrze
napisana, jego charakter, postępowanie i motywacja to strzał w
dziesiątkę. Postać ta nie powstała z niczego, ot tak, motywacja jego zachowań to skutek wydarzeń z poprzednich filmów Marvela. Odniesienia do
Universum to kolejna zaleta nowego pajączka, a tych jest naprawdę mnóstwo, a na dodatek tworzą one
spójną całość. W „Daleko od domu” pojawią się następstwa
wydarzeń, o których zapewne większość z Was już nie pamięta.
Dzięki takiemu zabiegowi świat Marvela wydaje się jeszcze bardziej
spójny, możemy odczuć, że każda decyzja ma swoje konsekwencje w
przyszłości.
Kolejną mocną stroną filmu jest
humor w nim zawarty. Filmy ze stacji Marvela przyzwyczaiły nas do
tego, że nawet z najpoważniejszej, dramatycznej sceny można zrobić
wątek humorystyczny. Przyzwyczaili nas do tego Strażnicy Galaktyki,
Thor i reszta bohaterskiej ekipy. Jednak to, czego uświadczymy w
„Daleko od domu” to humor typowo sitcomowy. I mogłoby się
wydawać, że nie jest to najlepsza rekomendacja. Racja, w Thorze czy
Iron Manie nie sprawdziłoby się to zupełnie, tutaj jednak jest
zupełnie inaczej. Humor taki idealnie pasuje do filmu o młodym,
zagubionym w rzeczywistości chłopaku, któremu na realizacji
osobistego zadania co chwila coś staje na drodze, dodajmy do tego
gromadę nieogarniętych znajomych z klasy oraz jeszcze bardziej
zwariowanych nauczycieli. Naprawdę, ten sytuacyjny humor pasuje
tutaj idealnie.
Oczywiście nic by z filmu nie wyszło
gdyby nie dobra gra aktorska. Obsada zrobiła swoje, Tom Holland,
Jake Gyllenhall, Samuel L. Jackson oraz reszta ekipy zagrali tak, jak
trzeba. Nie ma tu słabych punktów, każda postać, czy to pierwszo
czy drugoplanowa, jest wiarygodna i dobrze przedstawiona. Nawet Happy
Hogan, za którym zbytnio nie przepadałem, jest świetny. Nigdy bym
nie przypuszczał, że kiedyś spodoba mi się ta postać.
Od „Spider-Man: Daleko od domu”
oczekiwałem wiele i jednocześnie bałem się, że film ten nie
sprosta moim oczekiwaniom, Myliłem się, wychodząc z kina byłem
pod wrażeniem. Połączenie ciekawej historii, dobrej gry
aktorskiej, świetnego, lekkiego humoru, nawiązania do poprzednich
filmów dały nam świetny efekt końcowy. Obserwowanie rozwoju
pajączka podczas kolejnych zmagań to czysta przyjemność. Myślę,
że spokojnie można mówić o tym, że Tom Holland zagrał
najlepszego Spider-Mana, jakiego dane nam było oglądać. Tony Stark
byłby dumny.
Komentarze
Prześlij komentarz