Stranger Things (2016-) 3 sezon
gatunek: dramat, horror, Sci-Fi
„Stranger Things” trzeba zobaczyć – tym bardziej, jeśli
zapierasz się rękami i nogami – warto sprawdzić, jak teraz powinno się robić
seriale żerujące na retro-nostalgii, żonglujące motywami z popkultury i
wciągające niby to oklepanymi schematami kina z lat 80., jednak prezentując je
po swojemu jako nową jakość. I nawet, jeśli przy okazji trzeciego sezonu dałem
się nabrać producentom , którzy sprzedali mi ponownie to, co już było – wcale nie
żałuję. Niech ludzie mają świadomość, że to jest dobre (a życie się rozciąga).
Ponownie mamy do czynienia z kontynuacją intrygi z
poprzednich sezonów (moce psychokinetyczne Nastki kontra potwory z „drugiej
strony” + grupa antagonistów próbujących otworzyć portal) i ponownie wciąga jak
diabli. Znowu dostajemy świetny sezon, który prowokuje do obejrzenia całości „na
raz”. Bohaterowie ewoluują, dojrzewają, zawiązują nowe relacje, czego efektem
jest solidna dawka humoru podczas częstego przekomarzania się protagonistów – tych
jest już całkiem sporo, ale na szczęście żaden nie został potraktowany po
macoszemu i wszyscy prędzej czy później mają swoje pięć minut, aby zabłysnąć. Twórcy
wzorcowo wykorzystują odniesienia do kultowych już filmów (standardowo „Gwiezdne
Wojny”, dodatkowo „Powrót do przyszłości”
czy „Terminator”), ale też sama historia nastolatków ratujących świat przed
zapędami tajnej, złowieszczej organizacji (tym razem są to „ruscy”) to swoisty
hołd dla całego młodzieżowego kina z lat osiemdziesiątych. Co najważniejsze – podczas
seansu doświadczamy czystej rozrywki w najlepszym wydaniu i dokładnie tego też
powinniśmy oczekiwać, bez doszukiwania się przesadnej głębi i wielowątkowości. Aspekty
wizualne jak zwykle na najwyższym poziomie, do spółki z dynamiczną pracą kamery
i montażem, choć nie jest już tak mrocznie jak poprzednio. Ścieżka dźwiękowa
ponownie zasługuje na oklaski – już Strażnicy Galaktyki wiedzieli, że hity lat
80. i klimat sci-fi to idealne połączenie.
Osiem odcinków nieskrępowanej rozrywki, przenoszących nas do
lat młodości, abyśmy mogli czerpać czystą radość z oglądania z wypiekami na
twarzy – właśnie tak odbieram trzeci sezon „Stranger Things”. Chociaż nie
miałem wygórowanych oczekiwań przed premierą, teraz już wiem, że serial ponownie
wspiął się na wyżyny młodzieżowego kina retro . Dziękuję i proszę o więcej.
Komentarze
Prześlij komentarz