"Droga"
Cormac McCarthy
przełożył Robert Sudół
Wydawnictwo Literackie
2019
„Droga” to arcydzieło. Książka, o której ciężko spekulować. To
dzieło, według mnie, ponadczasowe i ogromne w swoim przekazie. Interpretacja
tej opowieści to milion dróg, z wieloma wnioskami. Każdy Czytelnik może wybrać
odmienny drogowskaz. To kwestia utożsamienia się z przedstawioną tam wędrówką. Cormac
McCarthy miażdży każdym zdaniem. To zaskakująco tragiczna wizja, dobijająca i
bez cienia nadziei. To idealny przykład na to, jaką moc mają słowa, jak wiele
potrafią wydusić z człowieka i jak bardzo pozostają w umyśle Czytelnika.
Lektura przeniesie Was w zatarty świat, bez granic – granic nadziei
i ludzkiego życia. Świat zupełnie odmienny od tego, który daje nam
rzeczywistość. Rzeczywistość, której nie doceniamy. W tym rozmytym obrazie
dominują kłęby dymu, uschnięte drzewa, martwe trawy i krzewy, puste rzeki,
nagie, szare łąki, wymarłe miasta pokryte pyłem i kurzem. To pustkowie. Pytanie,
czy realne, czy związane z naszymi duszami, które zatraciły się w gąszczu
niewłaściwych wartości. Ta spalona kraina i spieczona ziemia przerażają. Tutaj
nie ma odwrotu, naprawdę czuć przygnębiającą wizję końca. Końca wszystkiego. Możesz
spoglądać przed siebie, ale nie oczekuj zbyt wiele. Ciemność – otępiająca i
nieprzenikniona, wygrywa z promieniami słońca. Wiara – pozostaje, jednak jest
doszczętnie rozdrobniona. Autystyczny mrok. Mimo to – idziesz, wciąż przed
siebie, byle do przodu. Nie mogą zniechęcać Cię nagie drzewa na grani,
autostrada jak ruiny olbrzymiego lunaparku i „wszędzie zasuszone trupy” – Twoja
wyprawa to walka, o przetrwanie, o siebie, o wartości. Każdy Twój krok to siła.
Przetrwasz wiele – straszne trzęsienia ziemi, „basowy huk ładunków śniegu”, „powściągliwy
świt, zimny niewyraźny świat”, „bezbarwny świat z drutu i krepiny”. Wszechobecny
pesymizm dobija. Najgorsze są noce – „śmiertelnie ciche i jeszcze śmiertelniej
czarne”. Nie możesz się jednak poddać. Siłę pokazuje tutaj relacja ojciec –
syn. Przepięknie przedstawiona. Chłopiec jest tutaj jedyną iskierką nadziei.
Jest jedynym światłem w ciemności. Ojciec wie, że to koniec, że każdy nowo
nadchodzący dzień jest bardziej szary od poprzedniego. Całą swoją siłę
działania przekazuje jednak swojej miłości – jedynemu dziecku. Dziecko to musi
podołać, musi uważać na wszystkie przeciwności losu, musi uważać na złych
ludzi, tułających się po drodze, a sam krocząc nią, musi dotrzeć do celu. Jaki
jest cel? Tego nikt nie wie. Wyblakły i zwietrzały świat pokazuje, co ma
najgłębszą wartość. Najważniejszy jest drugi człowiek – „(…) jeden, całym
światem drugiego”. Idąc pustą drogą, widząc promienie słońca, masz wiele czasu, by myśleć i analizować.
Trzeba pielęgnować pamięć. Ona pozostała kolejną nadzieją na pustkowiu. „Zapominamy
to, co chcemy pamiętać, a pamiętamy to, o czym chcielibyśmy zapomnieć”. Słyszysz swoje myśli. Masz przerażającą ilość
czasu do bycia z samym sobą. Świat przecież ginie, codziennie powoli. „W
ciemności tak wielkiej, że uszy bolały od nasłuchiwania” myśli stają się wyraźniejsze,
„a sny pełne kolorów”. To wizja druzgocącej walki – o siebie. „Nigdy to bardzo
długo”! Nigdy nie trać czujności –nie wiadomo kto będzie kroczył drogą obok
Ciebie. Cormac McCarthy wgniata Czytelnika w fotel niemal na każdej stronie.
Zauważa się tutaj przeszywający motyw wspomnień. Z jednej strony są żywe trupy
w horrorze, które co krok chcą tchnąć w siebie życie, chcą być dobrymi ludźmi,
by wszystko było dobrze, by nikogo nie spotkało nic złego. Z drugiej strony
jest świat, „który dla niego nie był nawet wspomnieniem”. Są zagubieni ludzie
skręcający w niewłaściwe kierunki, są śpiący ludzie, którzy płaczą przez piękno
i dobro, jest strach – bezustanny, który wzmaga czujność, oraz utrata czasu.
Najgorsze jest przyzwolenie na zło. Brak dobra to nic, w porównaniu z tym, jak
bardzo zło wygrywa. Planeta, która już nie istnieje to miejsce zatraconego
świata. „Nikt nie chce tu być i nikt nie chce się stąd wynieść”. Błędne koło.
Umierasz Ty, umierają razem z Tobą inni; Ty tracisz część siebie, gdy inni
odchodzą. Śmierć wykonuje swoje zadanie. Kiedyś „stanie na środku drogi, nie
mając nic do roboty, nie mając nikogo do zabrania”. Walka Dobra ze Złem? Ja ją
widzę. Dobrzy ludzie jednak ukrywają się tutaj przed samym sobą. Prawda
zbliżającego się końca przytłacza. „Każdy dzień jest kłamstwem, powiedział. Ale
ty umierasz. To nie kłamstwo”.
Cormac McCarthy wygenerował książkę, która jest niesamowita!
Ogrom pesymizmu przeraża, jednocześnie zmuszając Czytelnika do czytania. Te
słowa pochłaniają. Boisz się wrzucać je do swojej głowy, ale robisz to, co
więcej, pozostawiając je w sobie na bardzo długo. To dzieło, jedno z
nielicznych, które naprawdę ponadczasowo pozostaje w pamięci. Jak ogień, który niesiesz
w sobie. Łapcie „Drogę” i grajcie na emocjach.
Zapraszamy na „Spotkanie z książką”, które odbędzie się 14
września o godzinie 18:00 w Kawiarence Irenka. Wspólnymi siłami postaramy się
zrozumieć twórczość Cormaca McCarthy’ego.
Komentarze
Prześlij komentarz