"Imperium ciszy"
Christopher Ruocchio
przełożył Jerzy Moderski
Dom Wydawniczy REBIS
Poznań 2018
Jak to mówią – dziś premiera, dziś recenzja (czy jakoś tak).
Dzięki uprzejmości wydawnictwa Rebis miałem przyjemność zapoznać się z debiutanckim
dziełem Christophera Ruocchio „Imperium Ciszy”, które właśnie trafia do
sprzedaży. Pomyślałem sobie – dobrze, że nie znam się na literaturze
science-fiction, mogę być obiektywny. Ale po chwili okazało się, że książka ta
liczy sobie, bagatela, nieco ponad 700 stron, czyli więcej, niż łącznie
przeczytałem w tym roku. Jedno nie ulega wątpliwości – było warto.
Historia I tomu cyklu „Pożeracz Słońc” traktuje o Hadrianie,
młodym dziedzicu potężnego rodu Marlowe z planety Delos, który opowiada nam o
swoim pełnym przygód życiu w szesnastym tysiącleciu. Od początku wiemy, że mamy
do czynienia z bohaterem tragicznym – znamy niejako finał jego opowieści, o
którym informuje nas już na wstępie, ale tym bardziej intryguje nas, jak doszło
do transformacji z obiecującego spadkobiercy w tyrana i mordercę. Jego tragizm
przejawia się w wielu wydarzeniach, tak jakby walcząc z przeznaczeniem i
próbując wydostać się z kłopotów, odnosił skutek zupełnie odwrotny i pogrążał
się jeszcze bardziej w beznadziei. Pochwalić muszę wyjątkową zdolność autora do
plastycznego operowania słowem i wydobywaniem na wierzch emocji postaci –
wszystko jest namacalne i wyraziste, a każdy dialog maksymalnie uwypukla motywy
postępowania bohaterów. Rozdział za rozdziałem chłoniemy całą opowieść, w
której zadbano o odpowiednią głębię „dramatis personae”, o płynność i dynamikę akcji,
a jednocześnie o wykreowanie interesującego obrazu galaktyki. Co prawda puryści
science- fiction pewnie będą kręcić nosem, że przechwałki z okładki o rozmachu
na poziomie „Diuny” można między bajki włożyć, ale akurat ta przyswajalność
stanowi siłę „Imperium Ciszy” jako książki dla każdego, kto chciałby sięgnąć po
solidną space operę, ale nie chce zostać przytłoczony.
W samej opowieści znajdziemy istną mieszankę kulturową –
pojawiają się nawiązania do walk w starożytnym Koloseum, średniowieczna
etykieta dworska i etos rycerski,
rażące
nierówności społeczne (+ niewolnictwo), działalność Zakonu i tortury w ramach Inkwizycji,
a także wojna z obcą cywilizacją Cielcinów. Niby wszystko już znane i oklepane,
ale połączenie tych motywów naraz wcale nie wydaję się mdłe. Mam nawet wrażenie,
że autor celowo przywołuje i prezentuje ułomność wybranych zachowań ludzkiej
cywilizacji, dokonując swoistego rozliczenia z naszymi błędami na przestrzeni
wieków.
Przyznam szczerze, historia wciąga, angażuje i nie
przytłacza, zakończenie zgrabnie zamyka wydarzenia pierwszego tomu, ale też
przygotowuje nas na to, że to dopiero początek przygód Hadriana. Pozostaje mi czekać
na kolejne tomy i polecać „Imperium Ciszy” wszystkim, również osobom, które
nigdy nie miały do czynienia z literaturą science-fiction. Tak, ta książka jest
aż tak dobra.
Za książkę dziękujemy Domowi Wydawniczemu REBIS.
Cykl "Pożeracz słońc":
1) "Imperium ciszy"
Komentarze
Prześlij komentarz