"Nasi przyjaciele z Frolixa 8"
Philip K. Dick
przełożył Zbigniew A. Królicki
Dom Wydawniczy REBIS
Poznań 2019
Powieść „Nasi przyjaciele z Frolixa 8” doczekała się wznowienia (dzięki wydawnictwu Rebis), jest więc okazja, aby odkryć nieco twórczości Philipa K. Dicka. Żałuję, że poznałem jedynie kilka pozycji od mistrza science-fiction, mam nadzieję, że wszystkie te dzieła nie znikną jak łzy w deszczu. Pora na recenzję.
Historia przedstawiona w książce traktuje o Nicku, typowym zjadaczu chleba w rzeczywistości XXII wieku, gdzie istnieje wyraźny podział klasowy społeczeństwa: Niezwykli to telepaci przewidujący przyszłość, Nowi odznaczają się olbrzymią inteligencją, a Starzy to reszta obywateli, zbyt prymitywnych, aby zrozumieć coś więcej, niż dzienną porcję wiadomości w telewizji. Dlatego też Niezwykli i Nowi stoją u władzy oraz jednocześnie ciemiężą lud surowymi karami, ciągłą inwigilacją, a także wyrywkowymi kontrolami lojalności wobec rządu. Nick, renowator opon, stara się o lepsze życie dla swego dwunastoletniego syna, który ma okazję podejść do testu i otrzymać posadę w Służbie Publicznej – dla Starych wydaje się to być jedynym sposobem wydostania z tej iście PRL-owskiej matni. Oczywiście wiadomo, że rząd chce dobrze dla siebie, a nie dla obywateli – Nick przekona się o tym niejednokrotnie, a jego frustracja popchnie go do czynów, o które wcześniej sam siebie nie podejrzewał. Gdzieś tam równolegle jako pełnoprawny wątek rozwija się historia Thorsa Provoniego, banity i rewolucjonisty, który wyruszył 10 lat temu w kosmos, aby sprowadzić pomoc, obalić dyktatorskie rządy i zaprowadzić nowy, sprawiedliwy ład. I pomoc tą znalazł w postaci galaretopodobnego kosmity o pokojowych (?) zamiarach. Poznajemy tą przedziwną parę w drodze powrotnej na Ziemię, a jej finał na pewno warto poznać – nie rozczarujecie się, zapewniam.
Tym sposobem widzimy wydarzenia dwutorowo: z perspektywy jednostki, relacji z napotkanymi osobami i zmagań z osobistymi dramatami, oraz w skali makro – powracający wybawiciel ludu stanowi problem dla rządu, a nawet dla świata, jeśli ratunek zamieni się w inwazję obcej cywilizacji. Najwyższe szczeble władzy kombinują zatem jak mogą, aby za wszelką cenę utrzymać stołki i zneutralizować zagrożenie. Historia wciąga, choć trzeba się do niej przekonać, dla mnie pierwsza połowa książki była zbyt flegmatyczna, a wybrane wydarzenia i decyzje bohaterów – zaskakująco irracjonalne, naciągane lub naiwne. Co do samych postaci – zbyt często wydają się być mało wyraziste (poza chlubnymi wyjątkami), a ich motywacja wypada blado niczym cera Ryana Goslinga w Blade Runnerze. Wątek Thorsa zdaje się tutaj przyciągać największą uwagę i brniemy do końca, aż do mocnego finału, który wynagradza słabsze momenty.
Dla formalności dodam, że oczywiście pojawią się elementy charakterystyczne dla Dicka: narkotyki, latające pojazdy, odniesienia do religii oraz społeczno-filozoficzno-egzystencjalne rozważania o człowieczeństwie, które mają moc. Jeśli jesteś fanem Dicka – już zapewne przeczytałeś, jeśli nie – i tak warto dla przekazu, który będzie aktualny tak długo, jak długo będziemy potrzebować innych osób, aby podejmowały decyzje za nas.
Za książkę dziękujemy Domowi Wydawniczemu REBIS.
Zobacz również:
- "Możemy cię zbudować" Philip K. Dick
Komentarze
Prześlij komentarz