BYKON 2019 dobiegł końca. Była to
moja pierwsza wizyta na tym konwencie, dlatego do końca nie
wiedziałem, czego się po nim spodziewać. Co prawda harmonogram
wydarzeń był ogólnodostępny, więc tematykę spotkań mieliśmy
podaną jak na dłoni, jednak jak wiadomo nie zawsze treść
"reklamy" pokrywa się z rzeczywistością.
Zanim przejdę do swoich wniosków,
podam najpierw suche dane. BYKON to siedem sal prelekcyjnych, oraz
po jednej sali LARP, RPG, gier planszówkowych i gier
muzycznych, łącznie blisko dwieście godzin prelekcji, sesji RPG i
grania w gry konsolowe, planszowe i muzyczne. Jak widzicie było z
czego wybierać i na pewno każdy znalazł coś dla siebie. Sam
przyjazd na pierwszy dzień konwentu mnie zaskoczył – długa
kolejka ciągnęła się poza ogrodzenie szkoły, w której odbywał
się BYKON, a należy wspomnieć, że do rozpoczęcia bydgoskiego
święta fantastyki była ponad godzina. Ostatecznie w wydarzeniu
wzięło udział ok. 750 osób, co jak na trzecią edycję robi
wrażenie. Pozytywnym zaskoczeniem była dla mnie ilość
Cosplayerów. Patrząc na to, że temat cosplayów poruszony został
na jednej prelekcji, to ilość przebranych osób robiła wrażenie i
mocno wzbogaciła i ubarwiła konwent.
PRELEKCJE
Przejdę do samych prelekcji. Ja
głównie spędziłem swój czas w sali Fantastycznej oraz
Popkulturowo-Popularnonaukowej. Trzeba powiedzieć, że spotkania
prowadzili ludzie z pasją i to trzeba im oddać w 100%. Mimo
widocznego stresu u niektórych z prowadzących, przekazane
informacje były rzeczowe, zgodne z tematem i co najważniejsze, przedstawione w sposób, który nie nużył. Prelegenci byli otwarci
na pytania, dzięki czemu często powstawał ciekawy dialog na linii
prelegent-uczestnicy. Nie spotkałem się z pustymi salami, na każdej
z prelekcji było co najmniej kilkanaście osób, a
zdarzały się sytuacje przepełnienia sali. Kolejnym moim
przystankiem na BYKONowym szlaku była sala z konsolami. Uczestnicy
mogli zagrać w gry na wielu różnych platformach od tzw. Pegazusów,
Dreamcasta przez Playstation 2, X-BOX 360 czy automacie NOKIA
kończąc. Łezka kręciła się w oku, gdy mogłem zagrać w tytuły,
które ogrywałem w dzieciństwie. Tak, powrót do Contry czy Tonego
Hawka 2 to było coś :) Muszę wspomnieć o tym, że tytułów do
ogrania było całe mnóstwo, jedna osoba nie miała najmniejszych
szans pograć w każdy z nich. Dodajmy do tego, że sala z konsolami
była non stop zapełniona. Jest to najlepszy dowód, że ten dział
spełnił oczekiwania uczestników konwentu. To samo można
powiedzieć o pokoju z planszówkami. Stoły były oblegane przez
graczy, a w gorszych momentach przy przynajmniej połowie z nich
prowadzone były rozgrywki. W sali gier muzycznych zawitałem
kilkukrotnie w celu zrobienia zdjęć. Brak mojego zaangażowania w
zabawie był prosty – nie chciałem swoim śpiewem odstraszyć
pozostałych uczestników ;) A trzeba przyznać, że sala muzyczna również cieszyła się ciągłym zainteresowaniem i była wciąż
zapełniona graczami. Trzeba też powiedzieć, że był to
najmniejszy pokój z atrakcjami. Mam wrażenie, że gdyby zapewniono
większą ilość stanowisk do gier muzycznych to jeszcze więcej
osób skorzystałoby z tej formy zabawy.
WYSTAWCY
Wystawców było całkiem sporo jak na
ilość miejsca na korytarzach. Przechodząc na kolejne prelekcje
można było zaopatrzyć się w wiele różnorodnych artykułów, od
ręcznie robionych ozdób, plakatów, koszulek, po książki z Mangą
czy mangowe poduszki. Ewidentnie zabrakło mi stoisk z grami
planszowymi. Co prawda, na jednym ze stoisk można było zakupić
używane gry, ale ich ilość i różnorodność nie zachwycała. Mam
nadzieję, że w przyszłych edycjach ten stan rzeczy się zmieni i
będziemy mieli większy wybór "gier bez prądu" do
kupienia. Niestety niewielka przestrzeń korytarzy i położenie
stoisk powodowało utrudnienia w przechodzeniu do kolejnych sal, ale
obiektywnie patrząc nie można uznać tego faktu za błąd
organizatora, a raczej ograniczenie techniczne, które ciężko
przeskoczyć.
GASTRONOMIA
Wybór posiłków nie był zbyt
szeroki. Pizzerki, zapiekanki, drożdżówki itp. można było
zakupić na parterze szkoły, w której mieścił się konwent.
Dodatkowo istniał punkt zamawiania pizzy oraz „stoisko”
(właściciel nie chciał, żeby nazywać to Food Truckiem ;) ) Yaki Kingu z japońskim jedzeniem. I muszę napisać, że Yaki Kingu
uratował sytuację – pyszne posiłki zaspokajały nawet największy
głód, a oczekiwanie na jedzenie umilała rozmowa z właścicielem
lokalu gastronomicznego. Dawno nie spotkałem tak pozytywnego
człowieka :). Poza tym w pobliżu konwentu znajdowało się kilka
punktów, w których można było zakupić coś do jedzenia.
Podejrzewam, że ilość stoisk również została ograniczona ze
względu na dostępne miejsce.
OBSŁUGA
I w końcu – last but not least –
Obsługa konwentu. Ci naprawdę spisali się doskonale. Każdy był
bardzo miły i uczynny, moje zapytanie nigdy nie pozostało bez
odpowiedzi. Widać było, że mimo wysiłku, który muszą włożyć
w organizację i obsługę BYKONu, są zadowoleni z tego co robią i
sprawia im to radość. Niby nic wielkiego, jednak nie raz można
spotkać się z zupełnie innym podejściem Obsługi na innych
konwentach.
PODSUMOWANIE
Wyjazd na tegoroczny BYKON uważam za
bardzo udany. Był to dla mnie świetnie spędzony czas na ciekawych
prelekcjach oraz rozmowie z przemiłymi ludźmi, których wcześniej
nie znałem. Mimo drobnych niuansów (a gdzie ich nie ma) jest to
wydarzenie godne polecenia. Mam nadzieję, że BYKON nie będzie miał
już przerw w działalności, a kolejne edycje będą jeszcze lepsze
i z każdym rokiem przyniosą nam coraz więcej radosnych momentów. Jeżeli nie byliście w tym roku - żałujcie i już teraz rezerwujcie czas na BYKON 2020 :)
Poniżej wrzucamy naszą fotorelację z BYKON 2019
Komentarze
Prześlij komentarz