Będąc młodym chłopakiem, marzyłem o byciu żołnierzem. Wielokrotnie wyobrażałem sobie
epickie bitwy i wspaniałe zwycięstwa. Tak - wojna w moim wyobrażeniu
była pasmem sukcesów, pokazem odwagi i chwały, każdy żołnierz
był idealny, bez skazy zdrady. Nikt nie powiedział mi wtedy, czym
naprawdę jest wojna. Za to zrobił to dość dobitnie Brian
McClellan w swojej książce „Gniew Imperium”. Tutaj, poza odwagą
i zwycięstwami, mamy mnóstwo bólu, cierpienia, zasadzek, małych i
większych porażek, intryg, przekładania polityki nad dobro
człowieka, zdrady – najprawdziwsza wojna. Tak, „Gniew Imperium”
to książka o wojnie, takiej jaką jest w rzeczywistości, z każdym
jej elementem.
Główny wątek fabularny drugiego tomu
trylogii „Bogowie Krwi i Prochu” rozgrywa się wokół
prowadzonej przez Generał Vlorę akcji ewakuacyjnej uchodźców,
podczas inwazji imperium Dynize na kontynent Fatarasty. Być może
nie brzmi to zbyt zachęcająco, jednak w miarę rozwoju fabuły autor odkrywa przed nami więcej sekretów i niejednokrotnie potrafi
nas zaskoczyć. Fabuła podzielona jest na trzy wątki: Generał
Vlory Krzemień, Bena Stryke,a oraz Michaela Bravisa. Dwa pierwsze to
typowe wątki militarne, w których bohaterowie toczą wiele
zaciętych, krwawych bitew. Ich opisy robią wrażenie, autor
posługuje się słowem równie dobrze, co nasi bohaterowie orężem,
dzięki czemu bitwy są niezwykle dynamiczne, a wszystkie wydarzenia
przeżywamy w pełnym napięciu razem z bohaterami. Wątek Michaela
Bravisa to zupełnie inny rodzaj wojny. Mamy tutaj znacznie mniej
walki, za to historia ta, to głównie akcje szpiegowskie, misja
poszukiwawcza oraz zdobywanie zaufania wroga. Mniejsza ilość walki
wcale nie oznacza, że nie zaznamy tu śmierci. Wręcz przeciwnie, na
każdym kroku czyha zagrożenie i widmo śmierci przy zdemaskowaniu.
Mimo o wiele mniejszej dynamiki w porównaniu z przygodami Vlory i
Bena, ten wątek fabularny wciągnął mnie najbardziej.
W książce tej cenię sobie również
wpływ wydarzeń na bohaterów. Każda decyzja ma tutaj swoje
konsekwencje, nie tylko w przebiegu kolejnych bitew, ale również w
psychice bohaterów. Widać to szczególnie w osobie Bena Stryke'a.
Bohaterowie, z którymi rozpoczynamy przygodę, nie są już tacy sami
przy zakończeniu tomu. Jest to dla mnie niezwykle ważny element,
ponieważ często zdarza się, że postaci zdają się być z
kamienia, i historia nie ma na nich żadnego wpływu. Tu jest
inaczej, dzięki czemu są oni niezwykle prawdziwi.
Interesujący jest również sam
świat wykreowany przez autora. Mamy tu mnóstwo społeczności,
różniących się od siebie, mających inne cele i podejście do
otaczającej rzeczywistości, polityki czy też religii. Pod względem
geograficznym, również zdaje się być przemyślany i poukładany.
Smaku dodają udostępnione w książce mapy, które jeszcze bardziej
pomagają wyobrazić sobie kontynent Fatarasty oraz położenie
poszczególnych terenów, na których rozgrywają się wydarzenia
poznane w książce.
„Gniew Imperium” zadowoli każdego
fana serii stworzonej przez Brian'a McClellan'a. Mamy tu mnóstwo
dynamicznych bitew, zwroty akcji i wspaniały świat magii. Ja
sam poznaję tę serię od niedawna, ale już teraz z utęsknieniem
wyczekuję trzeciego tomu trylogii „Bogów Krwi i Prochu”.
Dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów za udostępnienie egzemplarza książki "Gniew Imperium" do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz