"Mr. Breakfast"
Jonathan Carroll
przełożył Jacek Wietecki
Dom Wydawniczy REBIS
Poznań 2019
Kilka dni temu skończyłam czytać „Mr. Breakfast”. Zawsze
mobilizuję się szybciej, by podzielić się swoimi przemyśleniami po lekturze.
Jonathan Carroll sprawił, że musiałam wiele przemyśleć, poszufladkować, by
cokolwiek Wam napisać.
Komik Graham Patterson wyrusza w podróż. W jej trakcie psuje
mu się samochód, a on, czekając na jego naprawę, trafia do salonu tatuażu,
poznając tam tajemniczą pracownicę. Zaczarowany jej artystyczną duszą,
postanawia zrobić sobie tatuaż. Wtedy zmienia się wszystko. Patterson zyskuje
moc przemieszczania się między równoległymi rzeczywistościami. Zaczyna się zabawa,
splatająca życie głównego bohatera w dziwnych okolicznościach. Wszystko miesza
się, a tu i teraz rozmywa mgła przeszłości, teraźniejszości i przyszłości.
Efekt motyla w dobrym tego słowa znaczeniu. Tatuaż uzależnia i staje się
swoistym memento Mori. Ten, który go sobie zrobił, a będzie więcej postaci,
które oczarował, będzie obserwował dwa pozostałe życia z bliska, w końcu
decydując się na któreś, już do śmierci. Wtedy ślad po wszystkim zaginie.
Pamięć zostanie wymazana. Zasada wydaje się prosta. Praktyka pokaże zupełnie inne
oblicze układu z tatuażystką.
Jonathan Carroll serwuje
nam dzieło z ogromem przesłań. Dowcipna i lekka forma pomagają w uzależnieniu
się od głębszej analizy podczas lektury. „Do diabła ze strachem. Zamiast lękać
się tajemnic życia, powinniśmy się na nie otwierać. To my dokonujemy wyboru”.
Czy na pewno? A może życie innych, decyzje obcych i bliskich nam osób, nasze
wybory – dobre i złe, niczym fala, uderzają w to, co nazywamy przyszłością? „Moim
zdaniem powinieneś wybrać życie, które w tej chwili najbardziej cię fascynuje”.
Zgadzam się z tym stwierdzeniem, tylko czy obecna historia pozwala zawsze
wybierać to, czego się pragnie? Czy naprawdę musimy poznawać siebie w innych
czasach, by docenić to, co jest nam dane teraz? Te wędrówki zaczynają wiele
komplikować. To, co nieznane, zawsze wydaje się bardziej figlarne. „Po tym, co
tam przeżyłem, życie tutaj nie wydaje mi się takie złe”. Przez cały czas
lektury zadawałam sobie pytanie, czy chciałabym wskoczyć w taką
czasoprzestrzeń? Nadal nie znam odpowiedzi. Sprzedać duszę diabłu, zjeść
najlepsze lody i nie zaznać już więcej szczęścia? Jaka jest Wasza odpowiedź?
Czy wy, bez wahania, zrobilibyście sobie taki tatuaż, wiedząc na czym polega
jego posiadanie? Graham zbyt mocno chciał poznać siebie. Przyszedł moment, że „czuł,
że lada chwila straci resztki gruntu pod stopami. Przeszłość i teraźniejszość
jego obecnego życia całkowicie go wessały – miał wrażenie, iż nigdy więcej nie
wypłynie na powierzchnię”. Ilość wrażeń i bodźców wywołały chaos. „Życie to
przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, a nie seria bieżących chwil”.
Narastający myślowy bałagan zbiera żniwa. „Ty i pies jesteście częścią mojej
teraźniejszości. Miasto i jego mieszkańcy to przeszłość. Natomiast fotografie
składają się na moją przyszłość”. Łatwo jest stracić orientację. Nic nie wydaje
się być takie jak kiedyś.
Autor stworzył historię magnetyczną. Ona naprawdę inspiruje.
To księga, po której czytelnicza analiza nie zna końca. Cieszę się, że mogłam
przeczytać ją przedpremierowo, dzięki Domowi Wydawniczemu REBIS. Z drugiej zaś
strony, nie mogę doczekać się, aż poznam opinie innych, na jej temat. Ma ona wielowymiarowość,
która uczy, jak życie jest ważne. Najważniejsze. Trzeba je docenić – po prostu.
„Jak człowiek za długo się zastanawia, które życie wybrać, to dostaje się coś w
rodzaju odpływu zwrotnego. Postaraj się za wszelką cenę go uniknąć”. To chyba
najważniejszy wniosek, który dał mi „Mr. Breakfast”. Cieszyć się moim tu i
teraz. Odpływ zwrotny to połączenie trzech rzeczywistości, to splot wielu linii
życia w codzienny los. Lepiej nie wgłębiać się w to skomplikowane przesłanie.
Może każdy z nas ma taki tatuaż, lecz niewidzialny? Życie przecież zaskakuje
niemal na każdym kroku. Niech naszym następnym krokiem będzie po prostu wybór
życia właściwego.
Na koniec pragnę dodać jedno – to książka naprawdę dla
każdego. Przystępny język, garść cudownych i zabawnych sytuacji i nagromadzenie
wartościowych przemyśleń. Analiza w większym gronie – to jest rozwiązanie. Już
męczę bliskich, by czytali, bo samej jest mi ciężko. Chciałabym bardzo poznać
zdanie innych na jej temat.
Komentarze
Prześlij komentarz