Moja przygoda z niejakim Zahredem
rozpoczęła się przy lekturze pierwszego tomu trylogii Bram ze
złota – Świątyni na bagnach. Pochłonęła mnie ciekawa fabuła,
genialne opisy oraz nieszablonowi bohaterowie, stworzeni tak, że żaden
z nich nie był dla mnie obojętny. Kolejna część, Złote miasto,
kontynuowała mój zachwyt. Ciekawa fabułą, która podążyła w
zupełnie innym kierunku niż się spodziewałem, zestawienie ze sobą
dwóch zupełnie różnych cywilizacji i zmuszenie ich do wspólnej
egzystencji, co często dawało zabawne efekty, oraz kolejne postaci z
charakterkiem, obok których nie można było przejść obojętnie.
Nic dziwnego, że od trzeciego tomu trylogii spodziewałem się wiele
i jak zawsze w takich sytuacjach obawiałem się, czy oczekiwania nie
zderzą się ze smutną rzeczywistością. Już teraz mogę napisać,
że moje obawy były niepotrzebne, a Pan Michał Gołkowski
przygotował kawał wciągającej przygody.
Mimo niespodziewanej porażki Maslama
nadal oblega miasto. Pertraktacje nie przynoszą poprawy sytuacji, a
wręcz ją zaogniają, kolejne coraz silniejsze ataki z trudem są
odpierane przez obrońców Konstantynopola. Sytuacji obrońców nie
polepsza zbliżająca się zima i stopniowo zmniejszające się
zasoby pożywienia. Trzeba działać, aby zmienić losy miasta, tym
bardziej, że coraz głośniej mówi się o nadchodzącej pomocy dla
Maslamy. Jak zawsze odpowiedzią na największe problemy staje się
Zahred wraz ze swoją kompanią, która zaczyna tworzyć swego
rodzaju jednostkę do zadań specjalnych i niemożliwych ;)
Przeszkodami w wykonaniu poleceń okazują się być nie tylko
najeźdźcy, ale również sami mieszkańcy miasta uwikłani w
polityczne i społeczne gierki oraz zdrajcy nadchodzący z wielu
stron.
Zmierzch Bogów przenosi nas w kolejny
wir przygód. Naprawdę dzieje się tutaj dużo. Bitwy, misje
specjalne, pertraktacje z Maslamą, polityczne rozgrywki. Autor
zapewnił nam sytość wydarzeń pod każdym względem, zachowując
przy tym wszystkie najlepsze cechy znane z poprzednich dwóch tomów
trylogii Bram ze złota.
Sceny bitew, ich opisy, wchłaniają
czytelnika w sam środek wydarzeń i potyczek. Każdy zadany cios
mieczem czy toporem, każde zablokowane uderzenie i w końcu każda
zadana śmierć jest po prostu „malowana” słowami. Czytelnik
widzi oczami wyobraźni przebieg bitwy, jej uczestników oraz efekty
każdego z ciosów, każdą przepołowioną szczękę czy rozłupaną
czaszkę przeciwników. Ale nie samymi bitwami człowiek żyje.
Przedstawienie miejsc wydarzeń, budynków pomieszczeń, zachowań
społeczeństwa przenosi nas w pełni do przedstawionego świata. A
jeżeli jesteśmy już przy zachowaniu społeczeństwa. Nadal bawi
zestawienie zachowań mieszkańców Konstantynopola z
przyzwyczajeniami brygady z Północy, porównanie ich kultur i
dostosowanie przez Waregów miejscowych obyczajów do swoich wierzeń.
Postaci nadal są ciekawie opisane, każdy ma tu swój charakter,
zgoła odmienny od pozostałych. Nie ma tutaj postaci „płaskich”,
bez wyrazu, Styl bycia, mówienia, odbierania otoczenia i zachowań,
każda z tych cech idealnie określa nam z kim mamy obecnie do
czynienia, możemy wręcz przewidzieć to w jaki sposób zachowa się
dana postać w obecnej sytuacji. Całokształt przedstawienia miasta,
społeczności, wiary, zależności politycznych, zdrad i walki o
wpływy tworzy, spójny realny świat jaki mógłby rzeczywiście
istnieć w obleganej stolicy. Realność świata przedstawionego i
jego społeczeństwa to jedna z cech do których Michał Gołkowski
zdążył już nas przyzwyczaić w poprzednich tomach przygód
Zahreda. W Zmierzchu Bogów konsekwentnie brnie w tym kierunku. I
chwała mu za to ;)
Przygoda przedstawiona w Zmierzchu
Bogów jest zgoła inna niż w poprzednim tomie. Nie mamy tu wielkiej
podróży przez pół znanego świata, a większość akcji rozgrywa
się w Konstantynopolu i na przedmurzach obleganego miasta. Nie
znaczy to jednak, że dzieje się tutaj niewiele. Wręcz przeciwnie.
Autor nie daje nam wytchnienia, co chwila mamy do czynienia z
kolejnym spiskiem politycznym lub obyczajowym, w którym uczestniczą
nasi bohaterowie, kolejnych misjach do wykonania, poszukiwanie
zdrajców, pertraktacje z oblegającymi oraz oczywiście wspomniane
wcześniej bitwy. Jest tego trochę, dzieje się wiele i czytelnik
nie ma ani chwili na nudę. Kolejne wydarzenia są po prostu
wchłaniane i chce się ich coraz więcej.
Zmierzch Bogów to udane zwieńczenie
trylogii Bram ze złota. Autor daje nam więcej i więcej tego co
zdążyliśmy pokochać w poprzednich tomach, niebanalna historia,
ciekawe postaci, wspaniałe opisy. Do tego zakończenie, które tak
naprawdę zastanawia, co dalej zrobi Autor z tą historią. Patrząc
na wcześniejsze książki z Siedmioksięgu Grzechu wydaje się to
być oczywiste. Jednak autor pozostawił według mnie pewną furtkę,
która może zmienić dalszą część tego cyklu, albo wprowadzić
zupełnie nową serię powiązaną z obecną linią wydarzeń.
Cokolwiek Michał Gołkowski nie zrobi, czekam z niecierpliwością na
kolejne tomy.
Uważam, że Zmierzch Bogów nie
zawiedzie żadnego z fanów tej serii, a jeżeli nie poznaliście
jeszcze przygód Zahreda to czas to naprawić. Naprawdę warto.
Szczerze, chciałbym, aby wszystkie książki czy ich serie, które
będę miał przyjemność czytać w przyszłości miały tak
wciągającą historię i ciekawe, interesujące postaci jak te w
trylogii Bram ze złota.
Dziękujemy Wydawnictwu Fabryka Słów za udostępnienie egzemplarza książki do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz