|
Morski Ogień - Natalie C. Parker - Zysk i S-ka Wydawnictwo |
Morski Ogień autorstwa Natalie C.
Parker przenosi nas do świata, w którym rządzi watażka Aric
Athair. Zbudował on potężną flotę statków i wraz ze swoimi
ludźmi, zwanymi Pociskami, wyizolował część wód północnych od
reszty świata. Kto miał szczęście, schronił się na południu,
reszta musiała podporządkować się tyranowi. W tej mniej
szczęśliwej części znalazła się główna bohaterka powieści
wraz z rodziną. Caledonię poznajemy, gdy wraz z rodziną i załogą
statku jej matki – Ducha, stara się uciec z gnębionych wód. To
miało być ostatnie zejście na ląd, ostatnie zdobycie zapasów
przed wielką ucieczką. Caledonia w trakcie zbierania pożywienia
przyłapała jednego z Pocisków, zamiast go zabić, zaufała mu, że
ten chce również uciec i zdobyć nowe życie. Przez zaufanie
wrogowi prawie straciła życie, o wiele mniej szczęścia miała
załoga Ducha, prawie wszyscy zginęli. Poza samą Caledonią
przeżyła jej przyjaciółka – Pisces.
Po czterech latach od
tego tragicznego wydarzenia wiele się zmieniło. Caledonia dowodzi
statkiem Mors Navis, odbudowanym Duchem, oraz załogą złożoną z
samych kobiet. Ich główne zadanie to walka z flotą Arica. Na ich
drodze znów staje jeden z Pocisków, który dla odmiany ratuje życie
Pisces.
Morski Ogień potrafi zainteresować
czytelnika i wciągnąć na dłużej. Historia przedstawiona w
powieści nie pozwala nam się nudzić, cały czas coś się dzieje.
Nie ma tu miejsca na zapychacze, które spowalniają tempo akcji lub
odwracają uwagę czytelnika od płynącej przygody. Wykreowany świat
jest ciekawy i różnorodny. Każda społeczność poznana w trakcie
tej historii to zupełnie inny świat. Widać w każdym z nich wpływ
prowadzonej polityki konkretnego miasta, wyspy czy np. załogi Mors
Navis. Od razu rzucają się w oczy różnice w zachowaniu
społeczeństwa niezależnego Rozchmurzenia, gdzie prowadzi się
zupełnie inne życie niż na terenach podległych Aricowi. Różnorodność i mnogość charakterów widoczna jest wśród
bohaterów powieści, niezależnie czy chodzi tu o postaci grające
pierwsze skrzypce, czy załogę Caledonii. Nie ma tutaj „płaskich”
postaci, które zlewają się z resztą. Jest to dla mnie bardzo ważny
aspekt, ponieważ nawet świetnie napisana historia nie wciągnie tak
jak powinna, jeżeli bohaterowie nie potrafią przykuć uwagi. Można
nawet nie przepadać za głównym bohaterem, ale najważniejsze, że
możemy osądzić jego zachowanie, styl bycia, zamiast przechodzić
obok niego obojętnie. W Morskim Ogniu obok bohaterów nie da się
przejść obojętnie, każdy z nich ma swoje wady i zalety, każdego
z nich możemy z kimś utożsamić, popierać lub nie, polubić, albo
zniechęcić się do niego. Ja osobiście polubiłem bohaterów tej
powieści, poza jedną osobą – samą Caledonią. Jej upór był wręcz irytujący, tak bardzo, że momentami miałem nadzieję
(mimo świadomości, że to się nie stanie), że w trakcie
poznawanej historii główna bohaterka pójdzie na dno ;) Reszta bohaterów, czy to pozytywnych czy też negatywnych, nie wywoływała
aż takich skrajnych odczuć ;)
Równie dobrze jak postaci
przedstawione są relacje załogi Mors Navis. Autorka zrobiła tutaj
kawał dobrej roboty. Relacje między Caledonią a załogą
przeplatają się z relacjami przyjacielskimi, szukając przy tym
złotego środka, tak aby nie pogubić się w tym wszystkim. Aspekt
ten jeszcze lepiej prezentuje nam charakter każdej z postaci, ich
podejście do codziennych spraw, zagrożenia życia i obrony nie
tylko kogoś z załogi, ale również przyjaciela.
Przedstawiony świat wydaje się
wielki, pełen tajemnic. Przedstawione tereny różnią się od
siebie pod wieloma względami uwarunkowanymi zarówno politycznie jak
i geograficznie. A pamiętajmy, że akcja odbywa się tylko na
północy. Aż szkoda, że w książce nie zamieszczono mapy
chociażby tych oddzielonych przez watażkę wód.
Moje odczucia co do tej książki są
jak najbardziej pozytywne mimo kilku wad. Tak jak pisałem historia
tutaj płynie, nie nuży i to jest jak najbardziej plus powieści,
jednak łatwość z jaką Caledonia ze swoją załogą wychodzi z
opresji wręcz przeraża. Nawet jeżeli główna bohaterka jest
schwytana to już za moment, już za chwilkę wydarzy się coś, co
diametralnie zmieni jej położenie. I tym czymś niekoniecznie musi
być interwencja załogi. Wiele, ale to naprawdę wiele zyskała by
ta powieść, gdyby coś naprawdę poszło nie tak, jak powinno, a
wyjście z potrzasku wymagało trochę więcej wysiłku niż
odczekanie chwili, aż coś niespodziewanego nagle się stanie. Mimo
to przedstawiona historia i przygoda podobała mi się i mile ją
wspominam.
Druga wada to cholerne słowo
„Kapitana”. Ja rozumiem, że książka ma przedstawić, silną
niezależną kobietę, która daje radę nawet bez chmary kotów
wokół. Rozumiem, że chce porównać się ją do Wonder Woman,
kobiety walecznej, która daje sobie radę w każdej sytuacji. Ok,
niech tak będzie. Ale to słowo jest tak drażniące, brzmi tak
głupio i niepoważnie, że aż dziwię się, że je zastosowano.
Tak, tłumaczenie zgodne z oryginałem, jednak takie tłumaczenie na
siłę całkowicie nie zadziałało i każde „co robić Kapitano”
wywoływało ból oczu.
Morski Ogień wspominam jako ciekawą,
wciągającą lekturę, którą mógłbym polecić nawet mimo
wymienionych wcześniej wad. Stwierdzę nawet, że chętnie
przeczytałbym, kolejną powieść wykreowaną w tym uniwersum. A
jest co opisywać, ponieważ przedstawiona historia odkrywa przed
nami zaledwie zalążek wykreowanego świata. Ja sam chętnie
przeczytałbym historię powstawania floty Arica Athaira i jego
dążenie do władzy. Możliwości i tematów jest wiele, mam
nadzieję, że autorka nie poprzestanie na jednej powieści w tym
uniwersum.
Dziękuję Zysk i S-ka Wydawnictwo za udostępnienie egzemplarza książki do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz