"Szepty gwiazd"
Anna Łajkowska
Wydawnictwo Dragon
Bielsko-Biała 2019
Literatura świąteczna to już u mnie tradycja. Lubię w ten
magiczny czas usiąść w fotelu i przeczytać coś, co klimatem odpowiada obecnej
sytuacji. Najczęściej oczekuję od takich książek lekkości. To ma być spokojna,
niezbyt wymagająca literatura, niosąca piękne przesłanie i dodająca skrzydeł. „Szepty
gwiazd” idealnie wpasowały się w ten czas, tyle że po ich lekturze czułam
wszechogarniający smutek. Mimo to stanęły na wysokości zadania, pokazując
prawdziwe życie – nie usłane różami, nie kolorowe, lecz pełne szarości i
problemów, których nawet czas magii i radosnego oczekiwania nie jest w stanie
rozwiązać.
Bohaterowie książki Pani Anny Łajkowskiej zmagają się z
trudami życia. Jest tutaj wiele o rozstaniach i ludzkich relacjach, które nie
są łatwe i wymagają ogromnego zaangażowania, by dotrzeć do złotego środka, by
zrozumieć drugą osobę. Gdzieś wkrada się dawno zapomniane uczucie, gdzieś rodzi
się nowa znajomość, wszystko kręci się w pobliżu miłości – która sama w sobie
wiele komplikuje. Jest więc tutaj sporo o cierpieniu i stracie. Jeśli już o
nich mowa, nie może zabraknąć w tym wszystkim opowieści o samotności. Spotkamy
też tutaj Grażynę, która ma dość rutyny związanej z domem i dziećmi. Jej
codzienność dla wielu byłaby spełnieniem marzeń, zaś ona patrzy w kierunku
utraconej szansy związanej z karierą naukową. To książka o marzeniach i
pragnieniach. Każdy człowiek ma inny zestaw pragnień i inny pakiet możliwości. To,
co dla niektórych byłoby szczytem nie do zdobycia, dla wielu jest pasmem szarej
rutyny. I to pięknie pokazują „Szepty gwiazd” – jak wiele różnic jest w ludzkim
podejściu do życia. Nie zabraknie tutaj wzmianek o bardzo poważnych problemach –
chorobie i oczekiwaniu na cud.
Zapewne spora część z Was oglądała „Listy do M.” czy „To
właśnie miłość” – widzę tutaj podobieństwo, ponieważ losy wszystkich
bohaterów „Szeptów gwiazd” splatają się ze sobą w tym wyjątkowym, przedświątecznym
czasie. Po seansie filmowym miałam w sobie wiele energii i radości, lektura
książki zaś przyniosła ogrom refleksji i smutku. Wiem, że zamysł ukazania
rzeczywistości w takich barwach był celowy, ale chciałam chyba spotkać się z
minimalnie weselszą wersją tych historii. Na pewno tuż przed Bożym Narodzeniem
sięgnę po jakąś bardziej pozytywną lekturę.
Za książkę dziękujemy Wydawnictwu Dragon.
Komentarze
Prześlij komentarz