|
Karpie bijem - Andrzej Pilipiuk - Recenzja |
Pierwszą przeczytaną przeze mnie
książką autorstwa Andrzeja Pilipiuka był zbiór opowiadań
„Kroniki Jakuba Wędrowycza”. Mogę napisać, że była to swego
rodzaju „miłość od pierwszego przeczytania”. Od tego momentu
książki Pilipiuka należą do mojej ścisłej czołówki.
Samych książek, w których Jakub
Wędrowycz, alkoholik, hiena cmentarna i egzorcysta-amator jest
głównym bohaterem wyszło już całkiem sporo. Niestety, ostatnie
pozycje nie należały do najlepszych, a do pierwowzorów dużo im
brakowało. Przygody Jakuba, Semena oraz innych mieszkańców
Wojsławic i okolic były coraz bardziej przewidywalne i pisane na
jedno kopyto. Bo w sumie czemu się dziwić, ile można pisać
opowiadań o przetrąceniu mordy Barakom, psuciu planów miejscowych,
niekoniecznie inteligentnych policjantów z milicyjną przeszłością,
tak, aby było w nich „coś nowego”. Dlatego gdy zaczynałem
czytać najnowszy zbiór opowiadań - „Karpie bijem”, z jednej
strony cieszyłem się, że mogę znów powrócić do tego
specyficznego świata, z drugiej obawiałem się, że przyjemność
poznawania kolejnych historii nie przyniesie mi już żadnej radości.
Pierwsze opowiadanie i już strzał w
pysk, odtwórcza, nudna, pisana jakby na siłę historyjka. Na
szczęście im dalej w las, tym jest coraz lepiej. W kilkunastu
opowiadaniach poznamy takie przygody Jakuba i Semena (swoją drogą
jest to chyba pierwszy zbiór, gdzie w każdym opowiadaniu pojawia
się Semen) jak walka z żarłocznym Królem Karpi, Bardaki otworzą
swój własny interes, który ma swoje mroczne tajemnice, gdzie tak
naprawdę powstaje ketchup, poznacie historię ożywienia
legendarnego Bizona i coś na co wielu fanów jakubowych przygód
czekało – pojawi się żona Jakuba!
Poza pierwszym i może dwoma innymi
opowiadaniami ze zbioru, przedstawione historie to skok w górę w
porównaniu z tym co otrzymaliśmy w poprzednich tomach. Zbiór znów
potrafi wciągnąć na dobre, znów czuć ten klimat, historie
intrygują, a ich zakończenie ponownie potrafi wywołać uśmiech na
twarzy. Oczywiście mamy wciąż te same schematy znane z „opowieści
jakubowych”, ale czy też nie tego oczekujemy? Nie szukamy
opowiadań z wielkim, ukrytym przekazem, który pokaże jak bardzo
byliśmy w błędzie przez ostatnich czterysta stron. Przygody Jakuba
to proste historie, które wytkną nam nasze słabości i przywary, a
przy okazji spowodują, że będziemy się z tego śmiali. I to
serwuje nam nam zbiór „Karpie bijem”, to co kochają fani Jakuba
– lekkość opowiadań z wytykiem każdej wady, alkoholowej nuty
bimbru w powietrzu, zmieszanego z zapachem starych skarpet bohatera,
nietuzinkowych problemów i jeszcze dziwniejszych rozwiązań tychże.
Opowiadania Andrzeja Pilipiuka można
kochać lub nienawidzić, to samo dotyczy się historii, w których
Wędrowycz gra główne skrzypce. Jeżeli należycie do tej pierwszej
grupy osób to nie zawiedziecie się tą pozycją. Wydaje się, że
„gorsze chwile” w zbiorach o Wędrowyczu stają się przeszłością
i możemy cieszyć się w kolejnych przygodach tym wszystkim za co
Jakuba pokochaliśmy :)
Zobacz również:
- "Czarna Góra" Andrzej Pilipiuk
- "Upiór w ruderze" Andrzej Pilipiuk
- "Zły las" Andrzej Pilipiuk
Komentarze
Prześlij komentarz