"Nasz chłopak"
Daniel Magariel
Z angielskiego przełożyła Dobromiła Jankowska
Wydawnictwo Pauza
2018
Wydawnictwo Pauza serwuje nam książki, o których naprawdę
ciężko pisać. Poruszają one tematykę tak trudną, że czasem brakuje tchu, by
cokolwiek powiedzieć – cokolwiek sensownego. Te dzieła same w sobie są recenzją
wszystkich emocji. Po „Przyjacielu” i „Pięknej młodej żonie” przyszła kolej na „Naszego
chłopaka”. Ostatnia z książek najbardziej mnie zaszokowała. Nie mogę
powiedzieć, że to była dobra książka. To literatura, o której nigdy nie
zapomnę, ale też taka, która za bardzo gniotła moje myśli i zabijała
jakąkolwiek nadzieję. Wizja przedstawiona przez autora była straszna, okrutna i
druzgocąca. Trochę za dużo zła umieszczono na tych niewielu stronach.
W skrócie – ojciec wraz z dwójką synów wyruszają w podróż –
podróż życia, która nazywana jest tutaj nowym początkiem. Zostawiają za sobą
przeszłość i matkę, której nienawidzą. Nowe miejsce zamieszkania okazuje się
być początkiem horroru. Wspaniały ojciec staje się złem wcielonym, który
wykreował światopogląd dzieci, zabijając w nich racjonalne myślenie. To studium
o tym, jak okropny wpływ może mieć człowiek na człowieka i jak wielką krzywdę może wyrządzić zwykłym
słowem. „Nasz chłopak” to książka o ogromnym braku nadziei i o brutalności
życia. Ten zabieg przygniótł mnie, jako czytelnika, doszczętnie i niezbyt
pozytywnie.
Zbyt mocno i obrazowo ukazano tutaj agresję ojca –
przynajmniej w moim mniemaniu. Mnie to raziło i męczyło. Wiem – taki był
zamysł, bo o tym jest „Nasz chłopak”. Widocznie
nie jest to tytuł dla mnie. Odrzucały mnie też dobitne opisy seksu – zupełnie nie
pasujące do koncepcji całej historii. Tego już było za dużo. Zmęczyłam się.
Nie potrafię wyobrazić sobie, jak okropnym może być
człowiek, patrząc na ojca – głównego bohatera tej książki. Jest on tutaj kimś brutalnym
i co najgorsze kimś, komu zawsze uchodzi na sucho. Istnieją bestie, ale to, co
on zrobił ze swoimi dziećmi, przechodzi wszelkie możliwe pojęcie. „Gram w
twojej drużynie. Wybrałem ciebie” – cytat ten brzmi w mojej głowie i nie chce uciec.
„Rodzina jest najważniejsza” – nawet taka, która działa destrukcyjnie? Czemu
nikt im nie pomógł? Czemu chłopcy tak ślepo brnęli w ową zagmatwaną relację? Analizę
tej książki powinien przeprowadzić jakiś dobry psycholog. Czułabym się wtedy
spokojniejsza. Jak bardzo można zaprogramować osoby, które się „kocha”? „To
jest twój brat, na całe życie. Jesteś jego ostatnią linią obrony”. „Potem jej
nawymyślamy, powiemy, że jest złą żoną, gównianą matką i zmarnowała nam życie”.
Rodzina według Daniela Magariela to jednostka całkowicie zniszczona.
Z jednej strony, mój odbiór, tak negatywny, z drugiej zaś
fakt, że nigdy nie zapomnę o tej książce. Jeśli taki był zabieg autora, to
wyszło mu to idealnie. Cieszę się, że 18 stycznia prowadzimy Spotkanie z książką,
muszę poznać zdanie innych czytelników. Podziwiam tutaj jedno – wykreowane postaci,
które są mocno nakreślone i nie do zapomnienia. Szczególnie ojciec, który
będzie nawiedzał mnie w koszmarach. „Tata był sztuką z jednym jedynym możliwym
zakończeniem. A jego trajektoria prowadziła w dół, w dół, w dół. Zabije się. I
nawet nie w tym problem, czy mnie to obchodziło, w końcu był moim ojcem. Po
prostu zbyt dużo czasu spędziliśmy jako jego publiczność, siedząc dokładnie tu,
na tej kanapie. Byliśmy tutaj szczęśliwi, zranieni, smutni. Tu nas karcił i się
nam zwierzał. Bywaliśmy oszołomienie, osaczenie, zdradzeni. Spaliśmy tutaj,
śniliśmy i wierzyliśmy w te młodzieńcze sny, które miały nigdy nie powrócić”.
Jeśli chodzi o sam epilog – przyznaję, kompletnie nie zrozumiałam zakończenia.
Jeśli znajdzie się ktoś, kto wytłumaczy mi, w czym rzecz, będę ogromnie
wdzięczna.
Po spotkaniu z „Naszym chłopakiem” robię sobie chwilę
przerwy – muszę znaleźć lekką i spokojniejszą książkę. Ta wywołała u mnie kaca
czytelniczego.
Za książkę dziękujemy Wydawnictwu Pauza.
Komentarze
Prześlij komentarz