|
Wojna Makowa - recenzja |
Wojna Makowa
Autorka: Rebecca F. Kuang
Przełożył: Grzegorz Komerski
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2020
Życie nigdy nie jest łatwe, zapewne
każdy to potwierdzi. Chyba z podobnego założenia wyszła Rebecca
F. Kuang, autorka książki „Wojna Makowa” podczas tworzenia
swojego debiutu literackiego. Główna bohaterka, Rin, to sierota
wojenna, która trafiła pod opiekę do małżeństwa zajmującego
się handlem opium. Po wstępie domyślacie się zapewne, że Rin nie
zaznała u swoich „opiekunów” szczęścia i miłości, zamiast
tego musiała pracować w sklepie swoich dobroczyńców. Na domiar
złego Rin dowiedziała się, że ma wyjść za mąż za trzykrotnie
starszego rozwodnika. Jedyne wyjście jakie jej pozostało aby uciec
od przygotowanego dla niej losu to dostanie się do elitarnej
Sinegardzkiej Akademii Wojskowej. Jak się okazuje osiągnięcie tego
celu nie powoduje pozbycia się życiowych przeszkód, po prostu
pojawiają się nowe.
Rzadko zdarza mi się, abym polubił
bohatera książek już od pierwszych stron. Wojna Makowa pod tym
względem zalicza się do tych wyjątkowych. Rin od samego początku
przedstawiona jest jako postać, która musi bić się o swoje,
walczyć z przeciwnościami i wytrwale dążyć do obranego celu.
Mimo rzucanych jej kłód na życiowej drodze nie poddaje się i
wytrwale walczy o swoje wciąż zmagając się ze swoimi słabościami
i odkrywając coraz to nowe pokłady energii i możliwości. Zresztą
nie tylko sama Rin jest tak wyrazistą osobą w Wojnie Makowej. W
zasadzie autorka „otoczyła” nas samymi wyrazistymi i
oryginalnymi postaciami. Każdy z bohaterów ma swój wyjątkowy i
niepowtarzalny charakter, życiowy cel, filozofię i styl życia. W
zasadzie nie spotykamy tutaj postaci nudnych i mdłych, które nie
wywołują jakichkolwiek emocji.
Równie ciekawy jest świat
przedstawiony w powieści. Nie da się nie zauważyć inspiracji
czerpanych garściami z kultury i historii krajów azjatyckich,
wschodnich wierzeń, sztuk walki oraz sposobu życia tamtejszej
ludności. Autorka stworzyła spójny i pełny świat, świat z
jednej strony przepełniony bogami, szamańską magią, ludowymi
wierzeniami, a z drugiej zupełnym przeciwieństwem w postaci pełnego
odrzucenia bóstw i budowaniu świata na nauce i racjonalizmie. Od
razu pierwsze moje skojarzenie to dzisiejsza Japonia, kraj w którym
większość społeczeństwa to ateiści, a mimo tego w ich
codziennej kulturze przewija się mnóstwo rozmaitych bogów i bóstw.
Ale to tak na marginesie ;) W każdym razie świat przedstawiony to
kompletna całość, która wchłania czytelnika na dobre. Jest to
świat brutalny, pełen niesprawiedliwości, podziałów społecznych,
walki i zagrożeń. Jest to świat, idealnie dopasowany do historii
Rin a może lepiej napisać, że to historia Rin idealnie obrazuje
to jak brutalna jest otaczająca ją rzeczywistość.
Mimo nominacji „Wojny Makowej” do
wielu nagród, miałem wątpliwości czy ta książka mi „podejdzie”
i odnosiłem się do niej z dystansem. Zupełnie niepotrzebnie
ponieważ historia głównej bohaterki i świat w którym rozgrywa
się akcja książki wciągnęły mnie od samego początku i nie
pozwoliły odetchnąć do ostatniej strony powieści. Jestem
przekonany, że „Wojna Makowa” trafi w gusta każdego czytelnika,
nie tylko fana fantasy i znajdzie się na jednej półce z ich
ulubionymi tytułami. U mnie właśnie na taką półkę już trafiła
i z niecierpliwością czekam na kontynuację przygód Rin i
pozostałych bohaterów.
Dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów
za udostępnienie egzemplarza książki do recenzji.
Trylogia "Wojny makowe"
1. Wojna makowa
Komentarze
Prześlij komentarz