"Zew krwi"
Jack London
przekład Stanisława Kuszelewska
ilustracje Joanna Sapkowska-Pieprzyk
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Poznań 2020
Recenzja klasyków jest zawsze dla mnie problematyczna. Trudno
jest opisywać coś, co wszyscy (a przynajmniej większość) znają. Lektura „Zewu
krwi” przyniosła mieszane odczucia. Książka Jacka Londona ma ogrom pozytywnych
opinii, ja jednak podczas lektury czułam pewien dyskomfort. Już Wam wyjaśniam,
co dokładnie wzbudziło we mnie takie emocje.
Po pierwsze, klasyfikacja do literatury
dziecięcej/młodzieżowej nie jest trafna. Ukazana przyjaźń zwierzęcia i
człowieka jest tutaj cudownym aspektem, lecz obecność dużej ilości brutalnych
scen wywołuje u czytelnika piorunujące wrażenie. Mol książkowy całym sobą
wkracza w świat przedstawiony przez czworonoga i zbyt mocno (jak na młodych
odbiorców) odczuwa powiew prawdziwego, nieokiełznanego zewu krwi. Ciężko mi
było też wgryźć się w konstrukcję zdań, ale to tylko estetyka i myślę, że
niepotrzebnie się czepiam, albo najzwyczajniej w świecie się nie znam :) Z minusów to tyle –
cała reszta to miód, malina.
Autor odzwierciedlił i d e a l n i e psychikę psa i
człowieka, ich oddzielne światy i wspólny mianownik. To w jaki sposób więź ta
jest tworzona i jaki ma przebieg – to naprawdę wzrusza i zaciekawia. To chce
się czytać i czytać. Klimat Alaski, poszukiwaczy złota i niefrasobliwej
rywalizacji – wzbogacają wir wydarzeń. Spokojne i najszczęśliwsze życie Bucka
zamienia się nagle i niespodziewanie. Pies musi poradzić sobie w nowych
okolicznościach, a one budzą w nim ukryte gdzieś głęboko wspomnienia. I tutaj
wkracza tytułowy „Zew krwi” – siła, moc, potęga. Z tym nikt nie wygra. To
pomaga biegać po dzikich krainach, odkrywać nieznane horyzonty, znosić chłód i
piętno ciężkiej pracy w zaprzęgu. Ten powiew „wolności” i własne ja to niestety
też rywalizacja, okrucieństwo. Jack London pięknie uwidocznił tutaj, jak wiele
łączy psa i człowieka. Instynkt walki o przetrwanie przecież ma każdy, musi
tylko znaleźć się w odpowiednich warunkach. Ucieczka przed fundamentem swoich
korzeni nie ma najmniejszego sensu.
Cieszę się, że całość śledzimy oczami psa. I tutaj książka
wygrywa chyba niemal z każdą ekranizacją. Nie widziałam wprawdzie tej
najnowszej z Harrisonem Fordem, ale mam zamiar nadrobić zaległości. Chcę tylko
podkreślić, że „dzielny pies przemierzający zimną północ” w książce dużo
bardziej odkrywa naszą wyobraźnię. Czytając – bardziej czujemy chłód Alaski.
Po takiej wyprawie mam zamiar sięgnąć po inne dzieła tego
autora, a to idealne podsumowanie, że warto złapać za „Zew krwi”.
Za książkę serdecznie dziękujemy Wydawnictwu Zysk i S-ka.
Komentarze
Prześlij komentarz