„Dom z papieru” jest jednym z moich
ulubionych seriali. Dwa pierwsze sezony były wręcz genialne, trzeci
momentami im ustępował, nie był już taki odkrywczy i oryginalny,
mimo to dobrze się przy nim bawiłem. Nic dziwnego, że z
niecierpliwością wyczekiwałem czwartego sezonu. I w końcu stało
się, nadszedł trzeci kwietnia i z żoną zasiadłem przed
telewizorem. Spodziewałem się części na co najmniej tak samo
wysokim poziomie jak sezon trzeci.
No i trochę się przejechałem na tych
swoich oczekiwaniach. Przy oglądaniu początku sezonu miałem
wrażenie jakbym oglądał zupełnie inny serial, tyle że z
identyczną obsadą. Brak rozmachu, napięcia, ciekawych rozwiązań,
mogę napisać, że wiało wręcz nudą tak niespotykaną przecież w
tym co poznaliśmy do tej pory. Widać wyraźnie, że przeniesienie
głównego wątku poza kryjówkę profesora i okradany bank nie było
dobrą decyzją. Nawet wydarzenia, które rozgrywają się w owym
banku są nijakie, a bohaterowie jakby stracili swą wyrazistość.
Na szczęście zaczyna się to zmieniać
od czwartego odcinka, w którym znów główna nić fabuły kręci
się wokół ekipy prowadzącej napad. Znów wracają starzy, dobrze
znani bohaterowie ze swoimi specyficznymi charakterkami. Akcja
nabiera tempa i dzieje się naprawdę dużo. Trzeba jednak też
wspomnieć, że zdarzyły się motywy, w których autorzy chyba się
zagalopowali w stronę typowego kina akcji typu Rambo itp. Choć
trzeba przyznać, że sceny jednej ze strzelanin wyglądały bardzo
imponująco i w niejednym filmie akcji brakowało takiego elementu.
Od wspomnianego już czwartego odcinka wszystko idzie w dobrym
kierunku, a sezon coraz bardziej nawiązuje poziomem do poprzednich
części. Najlepszym dowodem na to jest zakończenie sezonu, w którym
znów ujawnia się stary dobry styl „Domu z papieru”. Tak, końcówka była znakomita i w pełni rekompensuje nam błędy i
bolączki początku sezonu.
Część czwarta nie kończy wątku
napadu na bank w Madrycie. Zakończenie to tylko finalizacja pewnego
etapu, oczywiście pojawiają się nowe nieprzewidziane komplikacje.
Zobaczymy co przyniesie nam „piątka”, jeżeli zostaną
wyciągnięte wnioski i nie powtórzą się błędy z tego sezonu to
„Dom z papieru” mogę oglądać w tysiącach sezonów.
Komentarze
Prześlij komentarz