"Gwiazda szeryfa"
Aleksandra Borowiec
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Poznań 2020
Pytam się po raz kolejny – czy to na pewno jest debiut
literacki?
Gdy zobaczyłam, że „Gwiazda szeryfa” ma 660 stron, uruchomił się we mnie
mechanizm obronny. Zawsze ciężko jest mnie zmobilizować do lektury grubaśnych
tomiszczy. Aleksandra Borowiec zafundowała mi jednak niesamowitą przygodę. To
kolejny dobry tytuł tego roku.
Przenosimy się do powojennego Olsztynka na Mazurach. Stefan
Malewski jest funkcjonariuszem Milicji Obywatelskiej, więc to na jego barki
spada odpowiedzialność związana ze znalezieniem bestialskiego zabójcy. Panoszący
się wszędzie Sowieci to nic w porównaniu z makabrycznie okaleczonymi
zwłokami. W głowie się nie mieści, aby zdolny
był do takich czynów ktokolwiek. Na jednej tragedii oczywiście się nie kończy,
a zagadka, którą ma rozwiązać, staje się coraz bardziej skompl
ikowana. „W
mazurskich lasach zalęgły się siły, na które pistolet, nóż i gołe pięści to
stanowczo zbyt mało…”.
„Gwiazda szeryfa” to książka, w której stworzono niesamowity
literacki klimat. Namacalnie czuć tutaj zło, które jest bliżej, niż można się
spodziewać. Czuć drżenie serca. Jesteśmy zamknięci w puszce razem ze Stefanem,
mając wrażenie, że wszyscy bohaterowie znają już odpowiedzi na nasze pytania. Tylko
my i Malewski błądzimy po omacku, patrząc z zaciekawieniem na twarze wszystkich
osobników.
„Z papierosem w ustach szedł przez uśpione miasteczko, chłonąc księżycowy krajobraz,
klimat apokalipsy, znajomy aż do bólu. Mijał popalone, poczerniałe domy, puste
wydmuszki dawnych kamienic”. Stworzony przez autorkę świat sprawia, że idziemy
podziurawionym brukiem, czujemy fetor padliny i nocny chłód – jesteśmy mieszkańcami
Olsztynka. Dokonane na naszych oczach morderstwa to połączenie historii,
fantastyki i świetnego kryminału. Taki miszmasz gwarantuje, że do samego końca
nie możemy jednoznacznie określić, co było przyczyną zła. Kogo obarczyć winą? „To
ludzi trzeba się bać, nie lasu. Żadne zwierzę, żadna dzika bestia nie zrobi z
tobą nic nawet w połowie tak strasznego, jak drugi człowiek”. Gusła, stawianie
kart i szelest drzew pogłębiają emocje. Emocje rosną jak bańka na wodzie. Wiadomo,
że zaraz wszystko pęknie, że fala tragedii opanuje rzeczywistość, ale napięcie
narasta powoli. Świetny zabieg. „Cały czas coś kotłowało się w miasteczku, w
ludziach; szumiało jak woda w garze na kilka sekund przed wrzątkiem –
powierzchnia niby jeszcze gładka, jeszcze spokojna, ale pod spodem już coś
syczy, już coś się czai”. Dlatego przewracałam kartkę jedna za drugą. Chciałam
dojść do epicentrum, nie mogąc doczekać się tego wielkiego bum! A takie było. „Gwiazda
szeryfa” naprawdę zaskakuje.
Podczas lektury towarzyszyło mi bezustannie zaciekawienie. Nie mogłam też
opędzić się od strachu. Gdzieś za rogiem wyłaniał się zapach niezrozumiałej
tajemnicy. „To jej się bał, tej ciemności. Święcącej czerwienią ślepi,
najeżonej kłami, kapiącej jadowitą śliną prosto z rozwartego pyska. Podłaziła
im pod samą chałupę i nie było nocy, żeby co pod domem nie stękało, nie
warczało, nie wyło, że aż człowiekowi robiło się miękko w nogach”. Nadnaturalność
tej historii jest idealną przyprawą. To naprawdę idealny debiut literacki, w co
ciężko jest mi uwierzyć.
Co jest impulsem do takiego działania? Gdzie kryje się
prawda? Kto spowodował, że Olsztynek drży ze strachu i każdy patrzy na każdego
wilkiem? „Tu jakby coś dziwnego w ludziach siedzi”? Jak pomóc bohaterom,
których przetrącił los? Musicie sięgnąć po książkę Aleksandry Borowiec, by
zrozumieć, że warto samemu znaleźć klucz do tych odpowiedzi.
Za książkę dziękujemy Wydawnictwu Zysk i S-ka.
Komentarze
Prześlij komentarz