"Koniec z Eddym"
Edouard Louis
przełożyła Joanna Polachowska
Wydawnictwo Pauza
2019
Tutaj czuć ogromny ból. Ból dorastania, własnego ja i
przeciwności losu, które nacierają z każdej strony. Kolos emocji;
odzwierciedlenie udręki i utrapienia związanych z dojrzewaniem; niebywała
przygoda z życiem – skomplikowanym i niezrozumiałym; ewidentny ślad w pamięci –
„Koniec z Eddym” pozostanie w moich myślach na zawsze, o tej historii nie można
zapomnieć; czytelniczy trud – brak jednoznacznych ścieżek, myślowy rollercoaster.
Czy cierpienie musi być wpisane w codzienność? Czy musi aż
tak wnikać i gnieść ludzką rzeczywistość? Czemu jest tak bardzo totalitarne i
zmiata wszystko z powierzchni? Tytułowy bohater jest przesiąknięty smutkiem i
niemocą. Od urodzenia czuje się inny. Nie radzi sobie z ową sytuacją i faktem,
jak traktują go inni – rodzina, przyjaciele, sąsiedzi, w zasadzie wszyscy. „Czy
uda mu się uciec i przeobrazić w kogoś, kim tak bardzo chciałby być?”.
Smutek narasta. Brutalny ojciec, brudna okolica, zaniedbane
mieszkanie, przerysowani sąsiedzi – wszędzie tylko smród i ubóstwo.
Wszechobecne zło. W tym tkwi Eddy – stłamszony, zniszczony i bezpardonowo
wyśmiany. Będąc więźniem swojego ciała, pragnie przyzwyczaić się do obelg. Jest
anomalią, zdesperowanym stworzeniem, które nie może odnaleźć prostej drogi.
Wije się i walczy z własnym ja. Stara się podporządkować, by w oczach innych uchodzić za normalnego. Łatka lokalnego dziwadła – „zabarwionej rozbawieniem
fascynacji” to zaraźliwy stygmat. Pedał! Pedał! Pedał! Ciągle brzmiące w
uszach. Gdy miarka jest już przebrana, przychodzi pewien pomysł, by przywyknąć
do bólu. Zaprzyjaźnić się z nim, akceptując taką rzeczywistość.
Szczęście dla koneserów. Nie wchodzi w zakres istnienia
głównego bohatera. „Zrozumiał, że ktoś, kto przeżył tyle trudnych chwil,
pełniej doświadczał szczęścia niż ktokolwiek inny. Zrozumiał, że między jednym
a drugim istnieje ścisła współzależność, a ludziom, którzy znają jedynie
komfort i nigdy nie zaznali, co to paląca potrzeba czy upokorzenie, czegoś
brakuje. Tak jakby nie żyli prawdziwie”. On żył prawdziwie. Znał upokorzenie
bardzo dobrze. Najlepiej.
Zwątpienie w swoją intuicję to przegrana. „Koniec z Eddym”
pokazuje, jak u bohatera niknie każda iskierka nadziei. „Nie chciałem już
wierzyć w egzystencję, która opiera się jedynie na wierze w tę egzystencję”.
Każdy nowy dzień był rozdarciem. Kłamstwo, jako wyjście z tej sytuacji i
stworzenie nowej prawdy zniszczyło wszystko. „Człowiek nieustannie odgrywa
różne role, ale istnieje także prawda masek. Prawdą mojej była ta wola
istnienia inaczej”. Prawda masek, o której tutaj przeczytałam, rozwaliła mnie
na łopatki. By przeżyć, uśmiechać się, czuć komfortowo, Eddy wchodził w świat
bardziej nierealny. Kończył – ze sobą.
Wydawnictwo Pauza powinno wrzucić swoje książki w kanon
lektur. To bomba emocji. Impuls do długotrwałych dyskusji, o czym piszę, przy
każdej recenzji tych książek. Te dzieła pouczają, zmuszają naprawdę do
głębokiej refleksji, pozostawiają spore piętno i zachwycają – formą, tematyką i
brutalnością prawdy.
Za książkę dziękujemy Wydawnictwu Pauza.
Komentarze
Prześlij komentarz