Patryk Vega co jakiś czas szumnie
ogłasza swoją kolejną superprodukcję, która ma obnażyć
społeczeństwu fakty z życia różnych grup społecznych czy
aspołecznych. Pierwsze Pitbulle czy Botoks jeszcze nawet mi
podchodziły, jednak kolejne vegafilmy były oglądane przeze mnie z
trudnością i niemałym cierpieniem. W sumie np. po obejrzeniu
„Kobiet mafii”, dwójkę zobaczyłem tylko dlatego żeby
sprawdzić czy da się zrobić coś gorszego. Niestety dało się.
Gdy dowiedziałem się o kolejnym filmie Vegi, który miał opowiadać
o kibicach piłkarskich zaciekawiło mnie to z dwóch powodów.
Pierwszy z nich to fakt, że miałem przyjemność poznać trochę
kulturę stadionową i ludzi powszechnie zwanych kibolami. Druga
sprawa, to chęć zobaczenia ile z treści filmu będzie zgadzać się
z tym co było mi poznać.
„Bad Boy” opowiada historię Pabla,
kibica klubu WKS Unia granego przez Antoniego Królikowskiego.
Pierwsze spotkanie z Pablem to retrospekcja wydarzeń z dzieciństwa
i konsekwencja życia w patologicznej rodzinie, w której rządzi
wciąż nachlany i agresywny ojciec (kibic Unii), który ze śpiewem
na ustach leje swoją żonę. Kolejne wydarzenia to droga Pabla na
szczyt kibicowskiej hierarchii oraz przejmowanie władzy w swoim
ukochanym klubie.
Jeżeli chodzi o grę aktorską to
można by napisać tylko i wyłącznie o wspomnianym już
Królikowskim. Zagrany przez niego Pablo to jedyna wyrazista postać
w całym filmie. Pozostałe role to, no cóż płytkie wytwory nie
wnoszące nic ciekawego do filmu.
O dziwo w „Bad Boyu” widoczna jest
jedna, w miarę spójna fabuła, niestety mocno podziurawiona, a
kolejne etapy rozgrywają się w ekspresowym tempie przez co
rozgrywające wydarzenia są mocno spłycone. Główna fabuła oparta
jest na prawdziwych wydarzeniach rozgrywających się w jednym z
krakowskich klubów piłkarskich. Działo się tam sporo i można by
nakręcić o tym kawał dobrego filmu, niestety Patryk Vega wolał
pozostać przy uogólnieniu i spłyceniu tematu. Podobnie zresztą
zrobił z ukazaniem życia stadionowego. Przedstawione w filmie sceny
to luźny zbitek wydarzeń, które mogłyby się wydarzyć w latach
dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, ale nie w czasach, w których
rozgrywa się fabuła. Mamy tutaj wymieszane niczym w maszynie
losującą totolotka wydarzenia: rzucenie nożem w piłkarza drużyny
przeciwnej, obrzucanie kamieniami pociągów (wspomniane lata
dziewięćdziesiąte) czy na przykład organizowanie ustawek w
centrum miasta przy ruchliwej drodze, z której wszystko jest
widoczne dla każdego z obecnych w okolicy. Podkreślam, że nie
spodziewałem się, że twórcy choć trochę zainteresowali się jak
wygląda świat kibiców w rzeczywistości, jednak aż tak radosnej
twórczości nie przewidziałem.
Podsumowując, można uznać, że
najnowszy film Vegi przewyższa poprzednie tytuły faktem posiadania
nawet logicznej fabuły, pamiętajmy jednak, że nadal jest ona
strasznie dziurawa. Pozostałe aspekty to stały, niski poziom, brak
poznania tematu i po prostu chęć zszokowania widza. Tak naprawdę
nawet to ostatnie się nie udało.
Komentarze
Prześlij komentarz