Andrzej Pilipiuk to pisarz, który
znany jest przede wszystkim z przygód Jakuba Wędrowycza. Często w
jego opowiadaniach pojawiają się także postaci dra Pawła
Skórzewskiego oraz Roberta Storma. Postaci te stały się na tyle
popularne i lubiane, że autor wyciska z nich ile się da. Jak sam Pan Pilipiuk twierdzi – ktoś musi spłacić jego kredyty ;)
Najnowsza książka Wielkiego Grafomana, „Upiór w ruderze”, to
zupełnie nowa historia, niezwiązana z jego poprzednimi tytułami.
Na wstępie „Upiora” poznajemy
przygody dwóch arystokratek – Lukrecji i Kornelii oraz służącej
(i jak się okazuje nie tylko) Marceliny. Początek jak się okazuje
jest mocno wybuchowy, bowiem dziewoje dosyć szybko kończą swój
żywot podczas zabawy armatą pamiętającą jeszcze czasy
napoleońskie. A po śmierci jak to po śmierci, sąd boży i nadanie
nagrody lub kary. Tak się złożyło, że panienki nagrzeszyły
trochę w życiu i czeka je pięćsetletnia odsiadka jako duchy w ich
pałacu. Krótko mówiąc areszt domowy.
W trakcie kolejnych etapów odbębniania
kary poznajemy losy Liszkowa, pałacu i okolicznych terenów. Dowiemy
się co tak naprawę wydarzyło się za czasów okupacji niemieckiej,
sowieckiej, jak zarządzano pałacem w czasach komuny, a nawet za
czasów najazdu na Ziemię przez kosmitów. No, dzieje się i to wiele. A
nasze dziewoje mają swój udział przy wszystkich ważniejszych
akcjach mających związek z pałacem. Dlatego możecie spodziewać
się konspiracji z Armią Krajową czy np. podtapianie w gnojówce
kierownika PGR-u. W każdym z opowiadań poznajemy nową postać,
typową dla aktualnej frakcji rządzącej. Tak się dziwnie składa,
że czy to Niemiec, Rusek czy też Polak, stara się zmienić pałac
na modłę obecnej frakcji rządzącej. Przy okazji wprowadzania
zmian poznajemy sposób rozumowania i działania typowej dla
wysłanników obecnej frakcji rządzącej. Oczywiście plany te nie są
raczej zgodne z tradycją i wolą dawnych właścicieli. Duchom nie
pozostaje nic innego jak wtrącić się i zrobić porządki ;)
Książkę czyta się lekko i
przyjemnie. Na pierwszy rzut oka widać tutaj niepowtarzalny i
specyficzny styl Andrzeja Pilipiuka. Bohaterowie napisani są z
humorem, przedstawione wydarzenia oraz postaci bardzo dobrze
przedstawiają daną epokę. Andrzej Pilipiuk oczywiście każde z
opisywanych wydarzeń przedstawił w rysie groteski, komedii oraz
ironii. Postaci reprezentujące „niechcianych gości” są
przerysowane tak aby jak najlepiej uwidocznić ich błędy, wady i
zapatrzenie w system. Kto już poznał i pokochał twórczość
Andrzeja Pilipiuka nie zawiedzie się.
Jedyna wada to schematyczność każdego
z opowiadań. Główny udział naszych duszyczek to wypędzenie
niechcianego gościa pod sam koniec historii, wcześniej jest ich
niewiele i mają niewielki wpływ na wydarzenia. I choć w każdym z
opowiadań dzieje się wiele to przydałyby się jakieś odstępstwa,
coś co poza wlaniem dużej dawki humoru i satyry zaskoczy
czytelnika. Niestety nie doświadczymy tego.
„Upiór w ruderze” to pozycja
obowiązkowa dla każdego fana twórczości Pana Pilipiuka. Mimo wady
powtarzalności przyjętego schematu, w trakcie lektury bawiłem się
wyśmienicie, a humor tak typowy dla autora co chwila wywoływał mój
uśmiech. Lekka, przyjemna i humorystyczna pozycja, która pokazuje,
że pośmiertne odkupienie win wcale nie musi być nudne ;)
Komentarze
Prześlij komentarz