"Ktoś jest w twoim domu"
Stephanie Perkins
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Sięgając po „Ktoś jest w twoim domu” Stephanie Perkins,
liczyłam na świetną literaturę młodzieżową, która z lekkością straszy i wciąga do
swojego świata. Kompletnie się zawiodłam i ledwo dotarłam do końca, mając
ochotę odłożyć książkę chyba milion razy. Samo zaś zakończenie sprawiło, że
jeszcze z większym rozczarowaniem spoglądam na przeczytaną przeze mnie pozycję.
To jakieś nieporozumienie – opis z tyłu książki całkowicie nie zgadza się z
tym, co otrzymujemy w środku. Nie wiem z czego wynika ten mój niesmak, no ale
niestety, naprawdę nie polecam tego dzieła – myślę, że będzie to strata czasu.
Nie wiem jaki odbiór będzie wśród grupy docelowej – młodzieży, ale uważam, że i
oni znajdą w niej sporo minusów.
Ja się pytam, gdzie ten rasowy horror? Gdzie te portrety
bohaterów i zabójcy? Nie sugerowałam się zdaniem innych, ale podczas spotkania
ze scenami zabójstw czułam ogromne zażenowanie i nie mogłam wyjść z podziwu,
jakie to infantylne, śmieszne, dziwne wręcz. Wtedy szybko konfrontowałam moje
odczucia z opiniami innych, bojąc się, że może to ja źle odbieram książkę. No
nie. Inni tak samo odebrali straszną zbrodnię. Kolejna sprawa, która rzuca się
od razu w oczy, to fakt, że to bardziej banalny kryminał i romans niż horror. Sam
początek skupia się na odczuciach głównej bohaterki, które nijak się mają do
zamysłu i pomysłu ukazanego czytelnikowi w opisie. To jeszcze bym przeżyła, bo
początek w porównaniu z końcem to jeszcze dobry kawałek chleba. Kiedy na jaw
wychodzi nazwisko zabójcy – ot tak, bez polotu, zwyczajnie i dowiadujemy się o
tajemnicy głównej bohaterki, która krąży gdzieś w tle i wzbudza nasze
zainteresowanie, wtedy już wszystko sypie się na łeb i szyję. Po poznaniu tych
prawd nagle całkowicie brakuje spójności, a całość dąży do nie wiadomo czego.
Mimo, że tożsamość złoczyńcy jest znana, policja i wszyscy mieszkańcy ze
strachem szukają go, nie mogąc odnaleźć – irytowało mnie to niesamowicie. Całość
może bym jakoś przełknęła, gdyby nie opis książki, który mówi nam, jak wiele
cudownej czytelniczej przygody przed nami i jak długo autorka badała i
analizowała, by napisać to dzieło. Sześć lat wnikliwych dyskusji i obserwacji,
a na tacy otrzymujemy naprawdę coś, co wrzuciłabym do worka banalnych
dziecięcych opowieści, które mają większy polot i wyobraźnię, niż dostaliśmy
tutaj.
Ogromny zawód. Bardzo mi przykro, bo chyba pierwszy raz spotkałam się z czymś
tak niedopracowanym, banalnym, infantylnym.
Za książkę dziękujemy Wydawnictwu Zysk i S-ka.
Źródło zdjęcia: https://sklep.zysk.com.pl/ktos-jest-w-twoim-domu.html
Komentarze
Prześlij komentarz