Przejdź do głównej zawartości

Polecane

Świat Akwilonu. Orki i Gobliny, tom 4. Sa’ar - recenzja

  W październiku Wydawnictwo Egmont uraczyło czytelników kolejnym, czwartym tomem z serii Orki i Gobliny , który koncentruje się na przeszłości goblina Sa’ara – sprytnego członka plemienia Rybojadów z mokradeł. Sa’ar dorastał w przekonaniu, że jego życie nie będzie różnić się od losu jego przodków. Wszystko jednak zmieniła tragedia niewoli, niewolniczej pracy w niegodnych warunkach… oraz spotkanie z Ursrem, który uwikłał go w wydarzenia prowadzące do pełnej napięcia ucieczki. Podczas pracy w trudnych warunkach Sa’ar nauczył się, że świat nie wybacza słabości – tylko najpotężniejsi zdobywają wpływy, a słabi wykonują ciężkie prace. Po brawurowej ucieczce z Ursrem, Sa’ar wnika głęboko w świat przestępczy Miasta Mieszańców, gdzie zaczyna rozwijać swoje talenty i stopniowo rośnie w siłę. Jego droga pełna jest niebezpieczeństw z motywami przypominającymi wątki znane z komiksów DC o Pingwinie. Tak jak w przypadku Pingwina, Sa’ar przechodzi przemianę – ze zwykłego goblina przekształca się w po

"Kobieta w czerni. Rączka" Susan Hill

 


    Susan Hill to uznana brytyjska pisarka, a tytuł „Kobieta w Czerni” kojarzy się ze znanym filmem z Danielem Radcliffe'm. I słusznie, bo to właśnie na podstawie tej książki nakręcono film. Wywarł on na mnie dobre wrażenie. Jak wszyscy wiemy, często ekranizacje nie są tak klimatyczne i udane jak powieści. Postanowiłam więc przekonać się jak będzie w tym przypadku.

    Być może należałoby napisać dwie osobne recenzje, ponieważ oba tytuły wywarły na mnie odmienne wrażenia. Główny bohater – Arthur Kipps -  to prawnik, który ma uporządkować dokumenty zmarłej Pani Drablow. Starsza kobieta mieszkała sama w odizolowanym domu na Węgorzowych Mokradłach.

    Na podstawie opisu i odniesienia do znanego filmu spodziewałam się  mrocznego i klimatycznego ghost story. I tu spotkał mnie zawód. Ledwie przebrnęłam przez „Kobietę w Czerni”. Kilka razy miałam ochotę porzucić czytanie. Na myśl przychodziło mi tylko jedno słowo – gniot. O ile pomysł na fabułę jest ciekawy, to język w jakim Susan Hill napisała tę powieść był tak nieznośnie nudny i ciężki, że skutecznie wyhamowywał akcję i dusił emocje. Jedno zdanie na pół strony, iście poetyckie opisy otoczenia, wciąż te same emocje u bohatera, niekonsekwencja w działaniu. Wiele kwestii na minus, plusem może być samo zakończenie, w którym mamy szybszy bieg zdarzeń i dość nieoczekiwany finał. Również wybór trzęsawiska na miejsce akcji było dobrym pomysłem. Gęsta mgła, grząski grunt i odcięte od świata stare domostwo to idealna sceneria dla powieści grozy. Może gdybym nie znała filmu całość zrobiłaby na mnie lepsze wrażenie.

    Z drugiej strony mamy powieść „Rączka”. Dość enigmatyczny tytuł - nie wiedziałam czego się spodziewać. Po nieplanowanej wizycie w zapuszczonym Białym Domu naszego bohatera Adama Snowa zaczyna prześladować uczucie bycia chwytanym przez małą, dziecięcą rączkę. Z czasem w jego zachowaniu pojawiają się niebezpieczne zmiany. Aby zachować życie musi rozwiązać zagadkę rączki. Grzebanie w przeszłości okrywa mroczną tajemnicę i przynosi nieoczekiwane skutki.

    Mimo zniechęcenia po pierwszej propozycji dość szybko i łatwo wciągnęłam się w historię. O niebo lepszy odbiór i ciekawszy bohater. Nie mogę powiedzieć, żebym się przestraszyła lub miała gęsią skórkę ale z pewnością byłam zaintrygowana rozwojem wydarzeń. Zdecydowanie trudniej było się oderwać, rozwój wydarzeń nie był wcale oczywisty, a element zaskoczenia to bardzo istotny walor dobrej książki.

    W ogólnym rozrachunku książka jest całkiem przeciętna i chyba drugi raz nie chciałabym poświęcić na nią czasu.

Dziękujemy Wydawnictwu Zysk i S-ka za egzemplarz książki do recenzji.


 

 

 

Komentarze

Popularne posty

Łączna liczba wyświetleń