Każdy czytelnik przynajmniej raz trafił na książkę szpiegowską, detektywistyczną i z jakimś ogromnym zagrożeniem dla świata w tle. Zawsze w takim wypadku pojawia się ten jeden człowiek o żelaznej woli, który musi sam zapobiec niewyobrażalnej tragedii. Wydawać by się mogło, że tak oklepanego tematu nie da się ciekawie opowiedzieć. I w tym momencie na scenę wchodzi „Pielgrzym” Hayes'a, który nie bierze zakładników i rozgniata na miazgę wszystko z czym zetknęłam się do tej pory.
Pierwsze wrażenie: „Boże kiedy ja przebrnę przez tą cegłę?!” Kilkanaście stron później: „No całkiem, całkiem ciekawie się robi” Aż wreszcie „O matko, co będzie dalej, szybko, szybko, muszę wiedzieć!”.
Tytułowy Pielgrzym to kryptonim szpiega, który byłby legendą, gdyby tylko wiedziano o jego istnieniu. Po latach pracy dla wewnętrznego wydziału amerykańskiego wywiadu próbuje na nowo rozpocząć zwyczajne życie. Stara się rozliczyć ze swoją przeszłością i zamknąć ten rozdział pisząc książkę o zaawansowanych technikach śledczych. Niestety przeszłość z niego nie rezygnuje i ponownie stara się wciągnąć go w wir niebezpiecznych zdarzeń. Okazuje się, że jest bodaj jedynym człowiekiem na Ziemi zdolnym rozwikłać zagadkę Ducha i powstrzymać go od zniszczenia świata jaki znamy.
Bardzo sobie cenię kiedy książka jest błyskotliwa, inteligentna, sprytna i dopracowana w najdrobniejszych szczegółach. Każdy rozdział to balsam na moje zniechęcone serce. Z niekłamanym podziwem śledziłam poczynania głównego bohatera. Jego śledztwo i dochodzenie do prawdy niczego nie pozostawia przypadkowi. Istny hołd dla przenikliwości ludzkiego umysłu. Nic nie jest oczywiste dopóki o tym nie przeczytamy, wiele spraw się pięknie zazębia, poszczególne elementy układanki stopniowo wskakują na swoje miejsca prowadząc do mocnego zakończenia. Doświadczenie autora w branży filmowej pozytywnie wpływa na jakość jego powieści. Pewna „filmowość” w opisach to niewątpliwy walor. Z łatwością można sobie wyobrazić każdą scenę. Osobiście szczeka mi opadła kiedy dowiedziałam się, że „Pielgrzym” to powieściowy debiut autora. Już nie mogę się doczekać następnej powieści „Rok szarańczy”. Gorąco polecam i proszę nie zniechęcać się grubością.
Dziękujemy Domowi Wydawniczemu REBIS za egzemplarz książki do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz