Polecane
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje
Star Wars: Doktor Aphra Szczęście i los - EGMONT
Gwiezdne Wojny pokochałem od pierwszego seansu „Nowej
Nadziei”. Każdy seans kolejnych filmów był dla mnie wielkim wydarzeniem, potem
doszły do tego gry, książki i komiksy. Nieodłącznymi elementami przygód w tej
space operze były moc i miecze świetlne. Mimo to mnie zawsze fascynowały te
elementy, które pomijały te dwa aspekty.
I jedną z takich pozycji jest najnowszy „starłorsowy” komiks
wydany przez EGMONT. „Star Wars: Doktor Aphra” bo o nim mowa opowiada o
przygodach pani archeolog, tytułowej Doktor Arpha. Poszukuje ona legendarnych
pierścieni, które dają swojemu nosicielowi potężne moce. Oczywiście sprawy
muszą się skomplikować, nasza bohaterka spotka
na swej drodze masę niedogodności, w tym innych poszukiwaczy, zdrajców i
zastawione pułapki.
Zacznijmy od samej fabuły. O ile sam temat przewodni wydawał
mi się naprawdę ciekawy – wróciły nawet wspomnienia z rozgrywki w KOTORa i chęć
eksploatacji dawnych świątyń Sithów – to tak naprawdę opowiedziana historia
mnie nie zachwyciła. Nie ma tutaj nic co by mogło nas zaskoczyć. Kolejne etapy
podróży idą jak po sznurku, odpowiedzi na zadane pytania szybko odnajdują się
same, nie ma tutaj nic po czym byśmy stwierdzili „o to było niezłe”, „tego się
nie spodziewałem. Jedynie na pochwałę zasługuje ciekawy motyw zaginionego
miasta Vaale (no właśnie czy na pewno zaginionego, bo bohaterowie odnaleźli je
dosyć szybko), szkoda tylko, że go nie rozwinięto.
Ciekawie za to prezentuje się tytułowa Doktor Aphra. Mamy
tutaj żeński odpowiednik Indiany Jonesa i to w pozytywnym znaczeniu. Aphra to
zadziora, która musi postawić na swoim, potrafi przechytrzyć przeciwnika,
kieruje się swoimi, niekiedy pokrętnymi zasadami oraz potrafi dostosować się do
obecnej sytuacji. Zdecydowanie, główna bohaterka należy do jasnej strony tego
komiksu. Niestety, nie można tego powiedzieć o pozostałych postaciach, te są
najczęściej bezbarwne i bez polotu.
Pierwszy tom przygód pani archeolog mnie nie zachwycił. Są
tutaj jasne strony, które dodają kolorytu całej historii i dają cień nadziei na
to, że historia się rozhula., jednak jest ich zdecydowanie mniej niż wad. Nie
oznacza to jednak, że pożegnam się z tą serią. Dam jej jeszcze szansę, ponieważ
jest nadzieja, że będzie lepiej.
Dziękuję Wydawnictwu Egmont za egzemplarz do recenzji.
Popularne posty
"Szklane skrzydła motyla" Katrine Engberg
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje
"Virion. Krew" Andrzej Ziemiański
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje
Komentarze
Prześlij komentarz