Polecane
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje
EMPIREUM X-MEN - Recenzja komiksu - EGMONT - MARVEL
Normą jest, że wraz z głównym eventem pojawiają się historie
poboczne, zeszyty uzupełniające główny wątek oraz skupiające się na
poczynaniach jednego lub konkretnej grupy bohaterów w trakcie natłoku wydarzeń.
Tak jest i tym razem. Event Empireum, który został właśnie wydany w Polsce
naprawdę przypadł mi do gustu (recenzja Empireum), dlatego też z chęcią sięgnąłem
po album Empireum X-Men.
Opis z okładki:
Roślinne stwory z kosmosu, zwane Cotati, najeżdżają Ziemię akurat w chwili, w której za sprawą pewnej czarodziejki z grobów na Genoshy powstają miliony nieumarłych mutantów… a to dopiero początek tej szalonej opowieści! Niedługo potem na wyspie ląduje drużyna wyznaczona przez X-Men i całkiem dosłownie rozpętuje tam piekło. Kto wyjdzie zwycięsko z tego przedziwnego starcia roślin, zombie, mutantów i demonów?
Scenariusz tego
komiksu napisali Jonathan Hickman, Tini Howard, Gerry Duggan, Benjamin Percy,
Leah Williams, Vita Ayala, Zeb Wells i Ed Brisson. Za rysunki odpowiadają
Matteo Buffagni, Lucas Werneck, Andrea Broccardo oraz Jorge Molina.
Album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w zeszytach „Empyre: X-Men” #1–4.
Oczywiście event nadal kręci się wokół inwazji Cotati na Ziemię, oraz walki owej rasy ze zjednoczonym imperium Skrulli i Kree. Tutaj jednak jakby tego było mało pojawia się Scarlet Witch, która targana wyrzutami sumienia postanawia wskrzesić wszystkich mutantów na wyspie Genosha. Coś jednak poszło nie tak, oczywiście mutanci powstali z grobów, ale jako horda zombie… wegetarian. No po prostu straszny przypadek.
Wiecie już jakie relacje powstały
na linii wege-zombie i Cotati, które są rasą roślinną :D Dołączmy do tego
drużynę X-Menów, którzy przybywają interweniować na wyspę. Aha no i dodajmy do
tego brygadę staruszek, które nie cofną się przed niczym, aby pozbyć się
chwastów.
Od razu mówię (piszę) dzieje się tutaj naprawdę sporo, wiele i jeszcze trochę więcej. Fabuła leci na łeb na szyję, ale w taki sposób jaki ja uwielbiam. Tu nie ma czasu na wytchnienie, a historię się pożera stronami. Oczywiście jest tutaj bardzo dużo śmiesznych, żartobliwych momentów, odchyłów jest co niemiara, a zapytanie „what the fuck” padało z moich ust niejednokrotnie, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Znalazło się tutaj też trochę miejsca na poważniejsze momenty, ale jest ich zdecydowanie mniej.
O dziwo, wszystko to ze sobą naprawdę współgra i działa. Fabuła jak na przygody drużyny X-Men jest bardzo specyficzna i raczej wyróżnia się spośród komiksów o mutantach od Marvela. Mi to zupełnie nie przeszkadza, a wręcz się podoba i chętnie przeczytałbym więcej takich historii.
Na pewno nie jest to komiks dla każdego. Panuje tutaj mega
specyficzny klimat, który mi bardzo odpowiada. Sama historia teoretycznie
pasowałaby pod komiks z pewnym gościem w czerwonym wdzianku, tymczasem X-Meni
wpisali się tutaj naprawdę dobrze. Jest to pewne zaskoczenie, ponieważ raczej
kojarzyłem ich z innymi przygodami. Jako zaletę na pewno muszę wymienić fakt,
że autorzy stworzyli część eventu, która totalnie nie pasuje klimatem i
„ciężkością” do głównego wątku, a mimo to jest to naprawdę świetna historia i
nie widzę przeszkód, aby te dwa tomy współgrały ze sobą. Empireum: X-Men jest
dla mnie wielkim zaskoczeniem i z chęcią do tej historii powrócę.
Zobacz również inne recenzje komiksów od Pokoju Geeka.
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje
Popularne posty
"Szklane skrzydła motyla" Katrine Engberg
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje
"Virion. Krew" Andrzej Ziemiański
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje
Komentarze
Prześlij komentarz